Burzliwa "debata bankowa"
Donald Tusk porównał w Sejmie Jarosława Kaczyńskiego do Andrzeja Leppera. Lider PiS poczuł się tym "obelżywie obrażony".
Dzisiaj okrzyk: "Balcerowicz musi odejść" wygłasza Jarosław Kaczyński - powiedział Tusk. Przypomniał, że twórcą tego stwierdzenia jest Andrzej Lepper. I jak dodał, Lepper ma teraz wykonawcę swojego projektu gospodarczego.
Prawo i Sprawiedliwość chce powołać komisję śledczą, która zbadałaby niektóre działania Narodowego Banku Polskiego oraz Komisji Nadzoru Bankowego. Ta komisja "wykryje to, co brudne i ponure" - stwierdził Artur Zawisza z PiS, otwierając debatę.
Kaczyński z hasłem Leppera
- Istotą tej debaty jest "chorobliwa potrzeba PiS kontrolowania wszystkiego" - powiedział Donald Tusk. Według lidera PO, "PiS zaprzecza dziś podstawowej idei demokracji, o którą wspólnie walczono".
Niczym się nie różni od poprzedników sprzed 1989 roku - mówił polityk PO.
Po wypowiedzi Tuska na mównicę wszedł Jarosław Kaczyński, choć prowadzący obrady Jarosław Kalinowski nie udzielił mu głosu. Wicemarszałek widząc, że sytuacja na sali zaostrza się, na wniosek Kaczyńskiego przerwał obrady na kwadrans.
Według Jana Rokity, w czasie posiedzenia Konwentu Seniorów (w przerwie obrad Sejmu) Jarosław Kaczyński miał oświadczyć, że "został w sposób wyjątkowo obelżywy obrażony" przez Donalda Tuska. Rokita wyjaśnił, że - według J.Kaczyńskiego - miało to polegać na porównaniu przez Tuska szefa PiS do Andrzeja Leppera.
Jarosław Kaczyński powiedział, że przemówienie Donalda Tuska było "bardzo poważnym krokiem" w kierunku, w którym nie ma "już niczego poza kompromitacją".
Wolność to sex-shopy?
Po przerwie w obradach swoje racje zaczęli przedstawiać reprezentanci poszczególnych ugrupowań sejmowych. Podczas wystąpień znaczna część posłów opuściła już salę.
Debata zaczęła coraz bardziej odbiegać od tematu. Po bardzo emocjonalnym i krytycznym wystąpieniu Donalda Tuska głos zabrał Jarosław Kaczyński. Prezes PiS w tradycyjny już sposób opisał wczesne lata III RP jako okres formowania się układu nomenklaturowego postsolidarnościowego.
Na cześć Kongresu Liberalno-Demokratycznego, którego prezesem był Tusk, nazwał ten układ "lumpenliberalizmem". - To on pozwalał z jednej strony uzasadniać nadużycie jako sposób budowania gospodarki kapitalistycznej, z drugiej strony twierdzić, że wolność to sex-shopy, a głównym zagrożeniem dla wolności w Polsce jest Kościół - grzmiał szef PiS.
- Czy obrona niezależności Narodowego Banku Polskiego ma cokolwiek wspólnego z obroną sex shopów i z walką z Kościołem? - ripostował Jan Rokita z PO.
Sejmową debatę obserwowali reporterzy RMF. Posłuchaj:
Jaki skład komisji?
Sejm zajmuje się podczas tego nadzwyczajnego posiedzenia projektami uchwał autorstwa PiS oraz LPR o powołanie komisji śledczych dla zbadania niektórych problemów polskiego sektora bankowego. Posiedzenie Sejmu zaplanowano na dwa dni.
W sejmowych kuluarach pojawiają się już kandydatury przyszłych śledczych. Wśród najczęściej wymienianych nazwisk są: Artur Zawisza z PiS i Zbigniew Chlebowski z PO. Artur Zawisza, szef sejmowej komisji gospodarki, jest jednym z najpewniejszych kandydatów na śledczego i być może także przewodniczącego komisji. - Nie będę uchylał się od odpowiedzialności - komentuje te informacje poseł PiS. Z bankowej koniunktury korzystać będą także inni politycy PiS-u, bo partia ta z pewnością będzie miała kilku swoich członków w bankowej komisji.
Spośród polityków PO naturalnym, choć wciąż tylko prawdopodobnym kandydatem jest Zbigniew Chlebowski. LPR z kolei wystawić ma Piotra Ślusarczyka, zaś SLD - byłą wiceminister skarbu Małgorzatę Ostrowską. To wszystko na razie przymiarki; ostateczne decyzje mają zapaść w przyszłym tygodniu.
INTERIA.PL/RMF/PAP