Adam, kierownik magazynu, mieszkający w małej miejscowości na Dolnym Śląsku, mówi nam: - Zostałem sam z dzieckiem i chcę zabezpieczyć nas na przyszłość. Tak odpowiada na pytanie, jak doszło do tego, że postanowił w dobie inflacji i rosnących stóp procentowych wziąć kredyt. Jego średnia zarobków z trzech ostatnich miesięcy to 5300 zł netto. Zdolność została wyliczona na 200 tys. złotych. - Planuję wziąć udział w programie "Mieszkanie bez wkładu własnego". W banku dowiedziałem się, że jestem pierwszą osobą w placówce, która chce z niego skorzystać. Zawnioskowałem już o kredyt na 150 tys. zł. Niestety na 30 lat, z ratą miesięczną 1380 zł. To dużo, ale mam zamiar spłacić to w 15-20 lat. Uważam, że jest to sensowniejsze niż wynajem. Tak płaciłbym 2 tys. zł za mieszkanie u kogoś. A będę płacić mniej i za coś, co później będę mógł przekazać córce - wyjaśnia mężczyzna. Mieszkanie, które planuje kupić, jest w okazyjnej cenie. Kosztuje dokładnie 150 tys. zł. - Rzeczoznawca sprawdzał wczoraj, czy faktycznie jego wartość rynkowa tyle wynosi. Oczywiście będę musiał do tego wziąć kredyt gotówkowy, szacuję, że na 120 tys. zł. I samodzielnie je wyremontować, bo na wykonawców już nie będzie mnie stać - ocenia Adam. - Wziąłem oprocentowanie zmienne, ale nie obawiam się konsekwencji. Jak rata bardzo wzrośnie, to pojedziemy z córką do Niemiec, a mieszkanie będziemy wynajmować. Przy wypłacie niemieckiej nie będzie problemu ze spłatą zobowiązań, a mamy taką możliwość. Taki mam plan - wyjaśnia. Kredyt jako uzupełnienie brakującej kwoty Nad wzięciem kredytu hipotecznego zastanawia się już teraz Agnieszka. Wraz z narzeczonym i dzieckiem mieszka u rodziny. Chcieliby się uniezależnić. - Narzeczony zmienił niedawno pracę, więc i tak musimy jeszcze chwilę zaczekać. Ale uważam, że mimo obecnej sytuacji teraz jest moment na to, aby ten kredyt zaciągnąć. Mam stałą pracę z umową na czas nieokreślony, zarabiam 4 tys. netto. Narzeczony zarabia 6-8 tys. netto. Jesteśmy młodzi, więc przy kredycie na 20 lat nie będziemy seniorami w dniu jego spłacenia. Wolimy dłużej nie czekać - mówi nam kobieta. Podkreśla, że mimo wszystko ma obawy, widząc sytuację kredytobiorców. - Dlatego wzięlibyśmy kredyt ze stałym oprocentowaniem. I nie "pod korek" - podkreśla. Zaznacza też, że kredyt byłby dodatkiem. Para ma gotówkę i zamierza odłożyć jej jak najwięcej w ciągu najbliższych miesięcy. Dopiero później na brakującą kwotę zaciągnąć kredyt. Ekspert: Ludzie wciąż pytają, na jaki kredyt mogą liczyć Na jednej z grup w sieci, w której nasi bohaterowie szukali pomocy w ocenie swojej zdolności kredytowej, aktywnie udziela się ekspert finansowy Robert Sierant. Pytany przez nas, ile obecnie ma konsultacji dotyczących kredytów hipotecznych, odpowiada: - Porad i zapytań jest bardzo dużo. Z pewnością nie ma ich mniej, niż chociażby w zeszłym roku. Jedynie tematyka jest nieco inna. - Bardzo dużo osób chce sprawdzać zdolność, bo słyszeli, że banki inaczej teraz ją liczą i mocno spadła. Dodatkowo ci, którzy mieli już policzoną zdolność na początku roku, chcą porównać wartości, a różnice są znaczące, in minus. To są zazwyczaj osoby z niskimi i średnimi dochodami - mówi ekspert. - Druga grupa to ci, którzy przeszli na samozatrudnienie lub na ryczałt. Premier na początku roku, przy tzw. Polskim Ładzie, bardzo do tego namawiał, że się opłaca. Większość banków jednak bardzo słabo liczyła dochód z ryczałtu (choć teraz się to zmienia) i takie osoby, wystawiające faktury na relatywnie wysokie kwoty, mogły nawet stracić możliwość ubiegania się o kredyt - tłumaczy Robert Sierant. "Jak ktoś ma zdolność, decyduje się na kredyt" Nasz rozmówca zaznacza, że z jego doświadczenia wynika, że ludzie nadal są zainteresowani zakupem nieruchomości. - Niestety często zdolność im na to nie pozwala, to obecnie główny problem. Natomiast jeżeli ktoś ma zdolność i znajdzie nieruchomość, to decyduje się na kredyt - mówi Robert Sierant. Podaje też przykłady z ostatnich konsultacji. Jaką zdolność kredytową mieli jego klienci? Wszyscy bez dodatkowych zobowiązań, z wkładem własnym wynoszącym 20 proc.: - Singiel 3000 zł netto na umowie o pracę, czas nieokreślony (UoPN). Zdolność na ok. 120 tys. zł - Para 5000 zł netto łącznie, też UoPN, zdolność ok. 200 tys. zł - Rodzina 2+1 7500 zł netto, UoPN, zdolność ok. 260 tys. zł - Rodzina 2+2 10 000 zł netto, UoPN, zdolność ok. 370 tys. zł - Singiel, 15 000 zł netto, jednoosobowa działalność gospodarcza, zdolność ok. 750 tys. zł Wzrost cen wynajmu ma znaczenie Kinga Burcan, ekspertka finansowa Trinity Finance, wskazuje, że osoby, które decydują się obecnie na kredyt hipoteczny, można podzielić na dwie kategorie: - Pierwsza to osoby z dochodem nieprzekraczającym 6 tys. zł, które mimo obniżonej kalkulacji zdolności kredytowej ciągle ją posiadają i kupują na własne cele mieszkaniowe, jest to zazwyczaj ich pierwsze zobowiązanie kredytowe. Druga kategoria to osoby ze średnim dochodem, które kupują nieruchomość z uwagi na wzrost cen wynajmu mieszkań, niższe marże spowodowane wyższym Wiborem oraz chęć zainwestowania oszczędności. Na konsultacjach pojawiają się więc osoby albo dobrze zarabiające, albo o mniejszych dochodach zaciągające kredyt po raz pierwszy w życiu. - Zgromadziły często wkład własny na poziomie wyższym niż 10 proc., a nawet 20 proc., a kwota kredytu jest na poziomie 300-500 tys. zł. - dodaje. Ekspertka wskazuje też, że klienci chcą sprawdzić swoją zdolność kredytową i poznać wysokość miesięcznej raty, ale w jej ocenie jest ich jednak mniej, niż w zeszłym roku. Gdy dowiedzą się, jakie mają możliwości kredytowe, często są zaskoczeni. - Przykład: klient osiągający dochód na poziomie 10 tys. netto, bez żadnych zobowiązań, przed podwyżką stóp miał zdolność na poziomie 2 mln, obecnie 500 tys. zł. Czy to dobry czas na kredyt hipoteczny? Kinga Burcan dodaje, że dobry czas na kredyt hipoteczny jest więc teraz dla osób, które dysponują wyższym wkładem własnym (mają spore oszczędności) i nie chcą nadal wynajmować mieszkania, mają gwarancję niższej marży, a kwota kredytu jest stosunkowo bezpieczna (rata pomimo wysokiego oprocentowania). - Dobry czas na kredyt hipoteczny jest wtedy, kiedy marże banków są relatywnie niskie. W ostatnich miesiącach te marże spadły, więc jak ktoś ma potrzebę kupna nieruchomości, to według mnie nie ma na co czekać. Lepsze czasy mogą nie nastąpić, a przecież mieszkać gdzieś trzeba - podsumowuje Robert Sierant. *Imiona bohaterów zostały zmienione