Pestycydy, nawozy rolnicze, azotany, ścieki ze statków pasażerskich - takie zanieczyszczenia codziennie trafiają do Bałtyku i powodują śmiertelne zagrożenie dla przyrody. Jest coraz mniej ryb, a żyjące w morzu morświny, są zagrożone wyginięciem. Dziś żyje tylko pół tysiąca przedstawicieli tego gatunku. O problem zanieczyszczonego Bałtyku Dominika Tarczyńska zapytała w programie "Czysta Polska" prof. Hannę Mazur-Marzec z Wydziału Geografii i Oceanografii Uniwersytetu Gdańskiego oraz Michała Krauze, wolontariusza WWF Polska. Problem zanikających gatunków - Sama specyfika tego morza jest taka, że wszelkie problemy są tu bardziej odczuwalne niż w innych środowiskach morskich. Mam tu na myśli fakt, że Morze Bałtyckie jest zamknięte, otoczone ze wszystkich stron lądem, więc wymiana wód jest bardzo utrudniona - stwierdziła prof. Mazur-Marzec. - Po drugie - rozwarstwienie, które wynika z różnic temperatury na powierzchni, głębi i zasolenia. To powoduje, że natlenienie wód głębinowych jest trudniejsze, a więc powstają pustynie beztlenowe, które są poważnym problemem morza Bałtyckiego - dodała ekspertka. Ekspertka wskazała także na problem zanikających gatunków w Bałtyku. - Dodatkowo różnorodność organizmów, które żyją w Morze Bałtyckim, jest bardzo ograniczona. A więc jeżeli z jakichś powodów zanika dany gatunek, to w to miejsce niekoniecznie jest jakiś inny kandydat. Może to być gatunek z zupełnie innego środowiska, który może ten ekosystem zmieniać na swój sposób - stwierdziła. Zagrożenia chemiczne i biologiczne - Morze Bałtyckie ma opinię jednego z najbardziej brudnych akwenów morskich. Dlaczego tak się dzieje, kto jest temu winny? Czy my mamy świadomość co w tym Bałtyku się znajduje? - zapytała prowadząca program "Czysta Polska", Dominika Tarczyńska. - Zagrożenia są tu chemiczne jak i biologiczne. Wiadomo, że świadomość tego, że to, co człowiek wyprodukuje nie znika, pojawiła się dopiero w latach 80. To też nie znaczy, że w latach 80., strategia poprawy stanu środowiska była dobrze opracowana i że to wszystko dobrze działało - stwierdziła prof. Mazur-Marzec. Jak zaznaczyła ekspertka, do Bałtyku zanieczyszczenia trafiają z wielu źródeł. - Trafiają tu zanieczyszczenia zarówno z atmosfery jak i te, które spływają rzekami. Trzeba pamiętać, że ta zlewnia, czyli ten obszar, z którego spływają rzeki do morza Bałtyckiego, jest bardzo duża. To jest taki czynnik zewnętrzny, który komplikuje sytuację i wpływa bardzo mocno na stan środowiska - powiedziała prof. Mazur-Marzec. - Te zanieczyszczenia są różnego rodzaju. Są to zarówno związki organiczne jak i różnej klasy związki nieorganiczne. Wtedy, kiedy udaje nam się opanować emisję jednej grupy zanieczyszczeń, staramy się zamienić używanie tych związków innymi, które wcale nie okazują się lepsze. Czasami okazują się bardziej toksyczne i bardziej trwałe - dodała. Sytuacja nie poprawia się Dominika Tarczyńska zapytała ekspertkę, czy śmieci, które zostawiamy w Bałtyku jako turyści, wracają do nas jak bumerang? - Niestety tak. Kiedyś było takie powiedzenie: "Rozwiązaniem problemu zanieczyszczenia jest rozcieńczanie wody". Dlatego budowano duże kolektory głęboko w morzu bądź zatoce. To oczywiście nie jest rozwiązanie, ponieważ część zanieczyszczeń to są zanieczyszczenia trwałe, które w dodatku nie rozpraszają się, tylko mają tendencję kumulowania się w różnych elementach środowiska. Na przykład w organizmach żyjących w tym środowisku. A z tych organizmów człowiek - pośrednio lub bezpośrednio - korzysta - stwierdziła prof. Mazur-Marzec. Czy w związku z taką skalą problemu, należy się spodziewać większej ilości sinic w tym roku? - To jest problem związany z inną grupą zanieczyszczeń - związkami azotu i fosforu, które są używane zarówno w naszych gospodarstwach domowych, jak i w rolnictwie. Zwłaszcza, jeśli chodzi o azotany. Oczywiście, ta emisja zanieczyszczeń jest znacznie ograniczona i w pewnym momencie można było obserwować spadek zanieczyszczeń trafiających do środowiska, ale ta sytuacja nie poprawia się na tyle, aby Bałtyk mógł się sam oczyścić. "Cały ekosystem jest zagrożony" Mimo że ich nie widzimy z perspektywy plaży, Bałtyk ma wielu mieszkańców. Z czym muszą się zmagać zwierzęta, gdy ich naturalne środowisko staje się coraz bardziej toksyczne i dla kogo to największe zagrożenie - o to Dominika Tarczyńska zapytała wolontariusza WWF Polska, Michała Krauzego. - Cały ekosystem jest zagrożony, bo to jest ciągłość organizmów. Kiedy nie ma planktonu, jest mniej ryb. Zwierzęta - takie jak foki i morświny - nie mają co jeść, ale i też rybacy nie mają co łowić. To wpływa na nas wszystkich - powiedział Krauze i przypomniał, że wpływ na przyrodę ma także turystyka. - Musimy pamiętać o tym, że nasze plaże nie są rozciągliwe. Powinniśmy się zastanowić, czy nie zostawić pewnych terenów tylko dla przyrody, żeby ona mogła się odtwarzać. Mamy dwa parki narodowe - Słowiński i Woliński. Tylko część ich obszarów to tereny wodne - powiedział Krauze. - Może jest czas, aby powstał nad Bałtykiem typowo morski park narodowy, gdzie odtwarzałaby się natura. Jest to przetestowane na innych oceanach, morzach. Po kilkudziesięciu latach przyroda wraca do takich miejsc, a potem możemy wszyscy korzystać - nie tylko natura, ale również ludzie. Wróciłyby ryby, które rybacy mogliby łowić. Zostałaby ta dzika natura, którą my moglibyśmy oglądać. Są możliwości! - dodał wolontariusz WWF Polska. Cała rozmowa dostępna w portalu Polsatnews.pl.