Anna Maria Żukowska: Nie ma mowy o koalicji z PiS
- Nie ma mowy o wejściu w koalicję z PiS, chodzi o porozumienie w sprawie ratyfikacji jednej międzynarodowej umowy - w taki sposób Anna Maria Żukowska mówiła w "Graffiti" na antenie Polsat News o wtorkowym porozumieniu pomiędzy PiS a Lewicą w sprawie KPO.
- To odważna decyzja, której nie wszyscy się spodziewali - mówiła Żukowska pytana o porozumienie pomiędzy Lewicą a PiS w sprawie poparcia dla KPO. Jak mówił europoseł Robert Biedroń, rząd zgodził się na wszystkie zaproponowane przez Lewicę warunki.
- Nie po to jesteśmy w polityce, żeby przejmować się dociskaniem, żeby nas taki czy inny klub parlamentarny wychwalał, ale żeby załatwiać sprawy Polaków - powiedziała posłanka Lewicy, odnosząc się do zarzutów ze strony opozycji, wśród których pojawiły się określenia takie jak "parada oszustów".
Marcin Fijołek pytał, czy Lewica nie popełnia błędu, przed którym ostrzegała kilka miesięcy wcześniej. - Różnica jest zasadnicza. Robert Biedroń odnosił się do siadania do stołu odnośnie powoływania wspólnego rządu z PiS, a nie w sprawie załatwienia dla Polek i Polaków najważniejszych spraw. Nie ma mowy o żadnej koalicji. To kwestia ratyfikacji jednej umowy międzynarodowej - zapewniła w Polsat News.
"Na tym polegają negocjacje"
- Krajowy Plan Odbudowy to jest to, co wyślemy jako kraj do Komisji Europejskiej. Wszystkie państwa członkowskie mają na to czas do piątku. Te środki będą wypłacane w transzach, będzie brany pod uwagę mechanizm praworządności. Ten plan będzie zobowiązywał także przyszłe rządy do 2027 r. Mam nadzieję, że nie będzie to rząd PiS - przekazała Żukowska.
- Nie urodziłam się wczoraj i wiem, że PiS potrafi wpisywać w ostatniej chwili zupełne bzdury do ustaw, które w ogóle dotyczą czegoś innego, widziałam to nieraz. Czekam, aż PiS wyśle to, co ustaliliśmy do KE - dodała. Jak mówiła, Lewica nie podjęła decyzji w sprawie głosowania. - Podejmiemy ją jak zobaczymy projekt ustawy - wyjaśniła.
Marcin Fijołek pytał, czy posłanka ma pewność, że postulaty Lewicy będą realizowane, m.in. te o planie budowy 75 tys. tanich mieszkań. - Wywalczyliśmy tyle, ile się dało, na tym polegają negocjacje - odparła.
"Wóz albo przewóz"
Decyzja Lewicy spotkała się z falą komentarzy i krytyką ze strony opozycji. Głos w tej sprawie zabrał również na Twitterze Strajk Kobiet. "W sprawie Lewicy ogłaszamy krótko: wóz albo przewóz. Doba na ogarnięcie się albo zaczynamy ogólnopolską akcję wybijania głupoty z głowy Lewicy" - ogłosiła organizacja, na czele której stoi m.in. Marta Lempart. Zdaniem Strajku, "mafia nie przestanie być mafią, bo Lewica grzecznie wciśnie guzik".
- Skuteczność Strajku Kobiet w kwestii realizacji ultimatów, które stawia nie jest powalająca. Postawiła taki postulat rządowi w grudniu, że jeżeli przez trzy miesiące nie poda się do dymisji to też urządzi mu koniec świata. Rząd nie podał się do dymisji, a te historie się nie dzieją - mówiła Żukowska.
- My jesteśmy po to, żeby rozmawiać z obywatelami. Różni ludzie nas zaczepiają, a my z nimi rozmawiamy - dodała. - Baliśmy się tego, że stracimy ogromne środki na rozwój i przez kolejne 50 lat będziemy się zastanawiać dlaczego Zachód nam ucieka, a u nas jest gorzej - dodała.
Lewica chce zobaczyć ustawę
Odnosząc się do zarzutu, że Lewica nie informowała o rozmowach z PiS, Żukowska wskazała, że PSL równocześnie negocjowało z ministrem Michałem Dworczykiem. - Apelowałabym, żeby koledzy z PSL nie byli hipokrytami, a koledzy z PO jak negocjowali rząd techniczny, to nie negocjowali go w naszym imieniu - powiedziała w "Graffiti".
Pytana o postulaty, jakie muszą być spełnione, aby Lewica zagłosowała za ustawą o zasobach własnych, posłanka odparła, że "chce zobaczyć ten projekt". - Bo jeżeli tam się znajdą jakieś kwiatki, cuda wianki, to nie będziemy tego popierali, jeżeli sobie nagle wymyślili, że UE jest niefajna - powiedziała.
Polsatnews.pl