Grupa posłów PiS i Solidarnej Polski złożyła projekt, który odbija się bardzo szerokim echem. Proponowane zmiany są krytykowane przez opozycję i środowiska osób pełniących funkcje w polskim wymiarze sprawiedliwości. O co toczy się spór? Rewolucja w sądach Chodzi o nowelizację ustaw o sądach powszechnych i Sądzie Najwyższym. Głównym założeniem zmian jest zdyscyplinowanie sędziów, którzy krytycznie odnoszą się do działań rządzących w zakresie sądownictwa. Nowelizacja ma powstrzymać ich od wykonywania listopadowego wyroku unijnego Trybunału Sprawiedliwości. Jeśli sędzia zdecyduje się na wykonanie wyroku TSUE, spotka się z konsekwencjami - przeniesieniem w inne miejsce pracy albo nawet usunięciem z zawodu. Na liście środków dyscyplinujących znalazły się również kary finansowe. Sędziowie będą także karani za zabieranie głosu w sprawach politycznych. Decyzję o tym, czy sędzia złamał nowe prawo będą podejmować rzecznicy dyscyplinarni wyłaniani przez ministra sprawiedliwości. Sędziowie i prokuratorzy będą również musieli wskazać wszystkie stowarzyszenia i inicjatywy, których są członkami, jak i swoją działalność w sieci. "Ze wskazaniem nazw i pseudonimów, pod którymi występują" - czytamy w projekcie. W proponowanych zmianach znalazły się nowości dotyczące Sądu Najwyższego, Krajowej Rady Sądownictwa i Naczelnego Sądu Administracyjnego. Jedną z nich jest prawo, jakie z mocy ustawy dostanie prezydent. Będzie on mógł uznać, że kandydatów na I Prezesa SN nie wyłoniono zgodnie z ustawą. Wówczas, prezydent powierzy obowiązki pierwszego prezesa wybranemu sędziemu, a ten zorganizuje nowe głosowanie. Jest to przepis dość istotny w kontekście zbliżających się zmian w SN - w kwietniu kończy się bowiem kadencja I Prezes SN Małgorzaty Gersdorf. Porozumienie nie wiedziało? Jak poinformował RMF FM, nowy projekt był zupełnym zaskoczeniem dla jednego z koalicjantów PiS - Porozumienia Jarosława Gowina. Informację tę potwierdza w rozmowie z Interią poseł Porozumienia Andrzej Sośnierz. "Projekt nie był z nami konsultowany, ani nie wyszedł z kręgu Porozumienia. Inicjatorem są posłowie PiS i Solidarnej Polski, a teraz wszyscy, wspólnie będziemy nad tym szczegółowo debatować. Nie wszystkie kwestie ze sobą omawiamy" - wyjaśnia. Poseł broni jednak założeń, jakie zostały zawarte w propozycji PiS. "Projekt nawiązuje do rozwiązań funkcjonujących w Europie, do której tak bardzo wszyscy dążą. W związku z tym, myślę, że przeciwnicy tego pomysłu będą w kłopocie. Każda taka zmiana jest oczywiście dyskusyjna, ale w tej sprawie są już precedensy" - przekonuje. "W sobotę mamy spotkanie w ramach Porozumienia i tam prawdopodobnie ta sprawa będzie omawiana. Być może na tym spotkaniu wyklaruje się nasze szczegółowe stanowisko. W tej chwili skłaniam się do bycia 'za', ale muszę jeszcze bliżej przyjrzeć się poszczególnym propozycjom i je przeanalizować. Jak pokazują głosowania, potrafię się sprzeciwić, jeśli coś mi się nie podoba, ale w tej sprawie nie mam takiego odczucia" - dodaje. Opozycja i środowiska sędziowskie oburzone Zmiany proponowane przez PiS są jednak mocno krytykowane przez opozycję i środowiska sędziowskie. Prezydent Gdańska, nawiązując do piątkowej rocznicy stanu wojennego skomentowała, że dziś w Polsce “mamy stan wojenny w sądownictwie". W podobnym tonie wypowiadają się również inni politycy, wskazując, że PiS kolejny raz obiera sobie za cel władzę sądowniczą. W ostrym tonie wypowiedzieli się także prezesi stowarzyszeń sędziowskich "Iustitia" i "Themis". Wskazali oni, że jeśli zmiany zostaną uchwalone, "w Polsce nie będzie już niezależnych sądów". "Tyle jest mowy o trójpodziale władzy, a on w Polsce tak naprawdę nigdy nie istniał. Jeśli poseł, czyli władza ustawodawcza, jest jednocześnie ministrem, czyli władzą wykonawczą, to jaki my tu mamy trójpodział władzy? Gdyby tak postawić sprawę, to myślę, że wielu osobom by się odechciało tej dyskusji. Swoją drogą byłbym za tym, żeby mocno tę władzę rozdzielić, a sędziów najlepiej byłoby wybierać w wyborach powszechnych i wtedy byliby niezawiśli i musieliby właściwie sprawować swoją władzę. To byłby prawdziwy trójpodział władzy, a teraz to są jedynie atrapy" - odpowiada na głosy krytyki poseł Andrzej Sośnierz. "Faktem jest, że sędziowie nie powinni się wypowiadać w sprawach politycznych, bo wtedy są częścią politycznej gry. Wszystko się w tej naszej Polsce miesza. Porządek by się więc przydał, choćby czasami odzywający się w danej sprawie sędzia miał rację. Wszystko to jednak kwestia trzymania się zasad" - nie ma wątpliwości poseł Porozumienia.