Poseł Adam Gomoła na początku rozmowy przyznał, że dziś "czuje się wreszcie na tyle silny, by móc spojrzeć wszystkim w oczy i powiedzieć, jak było naprawdę". - Cała rozmowa i część opublikowanych stenogramów trochę zostały zmienione, niekiedy wypacza to sens tych wypowiedzi - przekonywał. Adam Gomoła: Kategorycznie zaprzeczam Adam Gomoła zaznaczył, że to jego rozmówca wykonał do niego telefon. - Całą ta rozmowa trwa około pięciu minut, bo mam nagranie tej rozmowy w wersji audio. Tam przez 90 proc. czasu mówi mój rozmówca - powiedział Gomoła. Poseł powiedział, że nie on nagrywał tę rozmowę. - Nawet sam kandydat, z którym rozmawiałem, przyznał się w rozmowie z "Gazetą Opolską", że to nie on nagrywał, nagrywała to jakaś osoba trzecia, co w mojej ocenie i moich prawników czyni mnie nie tylko osobą niewinną, ale jeszcze pokrzywdzoną - dodał. Polityk potwierdził, że rozmowa z kandydatem się odbyła, ale "jeżeli chodzi o szczegóły zawarte w stenogramie, one się trochę różnią od tego, jak to wyglądało w rzeczywistości". - To jest to ryzyko, gdy wchodzimy w rozmowę, słyszymy jej urywek i myślimy, że dotyczy jakiegoś tematu, kiedy rzeczywistość jest zupełnie inna - mówił. - Umowa, o której mówimy w tym nagraniu, nigdy nie miała być tego kandydata. To była moja umowa, podpisana jako poseł w okresie między lutym a majem na kwotę 20 tysięcy - dodał. - A już kategorycznie zaprzeczam, żeby jakkolwiek podpisanie tej umowy - i to jeszcze z tą firmą - miało mieć wpływ na decyzję o miejscach na liście w wyborach samorządowych - podkreślił. Poseł ocenił, że to "książkowa prowokacja, zorganizowana na mnie". Adam Gomoła poinformował, że wielu jego współpracowników i bliskich dostawało telefony, by ujawnić jakieś inne umowy tego typu. - Nie ma takich umów. Gdyby one były, pewnie już dawno wiele osób by się do tego przyznało, bo naprawdę kijem i marchewką są zachęcani do tego, żeby dostarczać jakiekolwiek inne materiały, które mogłyby posłużyć w celu dalszego skompromitowania mnie - powiedział. - Nic z rzeczy, które są mi zarzucane, nie miało miejsca. Ja się takim praktykami po prostu brzydzę - podkreślał. Taśmy Adama Gomoły W ubiegłym tygodniu "Nowa Trybuna Opolska" zamieściła artykuł, w którym znalazł się zapis rozmowy, jaki opolski poseł na Adam Gomoła miał przeprowadzić z jednym z kandydatów na pierwsze miejsce w wyborach do sejmiku województwa opolskiego. Według gazety poseł namawiał kandydata, by ten wpłacił 20 tysięcy złotych na konto firmy należącej do szefowej sztabu wyborczego partii. Niedługo później, jeszcze tego samego dnia, władze Polski 2050 usunęły Gomołę z klubu parlamentarnego i z partii. W poniedziałek Piotr Sitnik, były przewodniczący wojewódzkich struktur Polski 2050 w Opolu przyznał w wypowiedziach dla opolskich mediów, że jednym z powodów, dla których on i dwóch innych członków zarządu wojewódzkiego w lutym 2024 roku odeszło z partii, były naciski ze strony Gomoły na zawarcie umowy z firmą jego znajomej, opisywanej w artykule. Według Sitnik, o całej sprawie i związanych z nimi wątpliwościach informowano centralę partii. - Powiem tylko, że owo pismo, a także wcześniejsze prośby o wsparcie, pozostały bez reakcji. Co przeważyło szalę na rzecz rezygnacji - wyjaśnia Sitnik w wywiadzie dla portalu Opolska360. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!