Rzecznik MZ był pytany w Radiu Lublin o aktualną sytuację związaną z zachorowaniami na grypę. Andrusiewicz przekazał, że przed świętami Bożego Narodzenia w szpitalach na Lubelszczyźnie, Podkarpaciu, Podlasiu i Małopolsce obłożenie łóżek pediatrycznych w szpitalach wahało się między 90 a 100 proc. "Jednak okres świąteczno-noworoczny to jest ten okres, w którym zawsze mamy do czynienia z szeregiem wypisów, więc w tej chwili to obłożenie łóżek (...) dla dzieci rzeczywiście spadło. To jest aktualnie już raczej na granicach 70 proc. - mówię o Lubelszczyźnie, a w skali kraju to mniej więcej 60 proc." - poinformował rzecznik Ministerstwa Zdrowia. Wyraził nadzieję, że zbliżające się ferie świąteczne pozwolą na wyjście z tego szczytu epidemicznego ze względu na brak kontaktu z rówieśnikami w szkole i brak szerszej transmisji wirusa. "Tak naprawdę wszystko generalnie w ostatnim czasie zaczynało się od dzieci i tą dominantą były chore dzieci" - przypomniał. Grypa w Polsce. "Dominuje" wśród dzieci Odnosząc się do opinii epidemiologów dotyczącej tego, że wirus grypy jest w tym roku wyjątkowo zjadliwy, szczególnie dla dzieci, podkreślił, że jeszcze dwa tygodnie temu w Polsce "mieliśmy szczyt zakażeń infekcyjnych związanych z wirusem RSV, który jest szczególnie niebezpieczny dla dzieci poniżej 5. roku życia, bo często niestety kończy się hospitalizacją w związku z różnego rodzaju powikłaniami i zapaleniem oskrzeli czy też płuc". "W tej chwili raczej dominuje już wśród dzieci, ale i dorosłych oczywiście, wirus grypy" - przekazał Andrusiewicz. Zwrócił uwagę, że przez ponad dwa lat pandemii COVID-19 straciliśmy trochę jako społeczeństwo odporność na inne patogeny. "Po prostu nie mieliśmy na co dzień z nimi kontaktu, a biorąc pod uwagę niestety niską wyszczepialność na grypę - a wśród dzieci w ogóle jest ona niestety tragiczna - to ten kontakt z wirusem grypy po takiej dwuletniej przerwie kończy się tym, co widzimy teraz w szpitalach" - ocenił rzecznik MZ. Zapewnił, że w Polsce nie ma zagrożenia systemowego braku leków. Przekazał, że u producentów i w hurtowniach są zapasy leków przeciwzapalnych, jak również substancji czynnych do produkcji leków. Dodał, że leki przeciwwirusowe i antybiotyki nadal też są. Podkreślił, że sprzedaż antybiotyków w Polsce w porównaniu do poprzedniego sezonu wzrosła już o blisko 2 mln sztuk. Uzupełnił, że zdarzają się przypadki lokalnych braków w poszczególnych aptekach, ale - jak wyjaśnił - wynikają z łańcucha dostaw, bo apteki podpisują często umowy z hurtowniami na wyłączność. "W związku z tym, kiedy w danej hurtowni brakuje jakiegoś leku, to farmaceuta ma trudność ze zdobyciem go z innej hurtowni, ponieważ wiąże się to z pewnego rodzaju złamaniem umowy, którą zawarł na wyłączność z tą jedną hurtownią, dlatego czasem niestety musimy odwiedzić 2-3 apteki, żeby znaleźć pożądany przez nas lek" - wyjaśnił Wojciech Andrusiewicz.