"The Spectator": Efekt Eurowizji. Nadszedł czas Liverpoolu
Liverpool liczy, że organizacja największego muzycznego konkursu na świecie - 67. Konkursu Piosenki Eurowizji - wywoła modę na odwiedzanie tego brytyjskiego miasta. Przez lata Liverpool uchodził za ubogiego krewnego Manchesteru. Teraz to się zmienia wraz z licznymi inwestycjami. Ma to swoje dobre strony w postaci rewitalizacji terenów poprzemysłowych, co napędza boom w sektorze nieruchomości, ale i negatywne - szybko rosną ceny mieszkań oraz wynajmu.
Interia współpracuje z czołowymi redakcjami na świecie. W naszym cotygodniowym, piątkowym cyklu "Interia Bliżej Świata" publikujemy najciekawsze teksty najważniejszych zagranicznych gazet. Brytyjski, konserwatywny "The Spectator", z którego pochodzi poniższy artykuł, ukazuje się nieprzerwanie od 1828 r., co czyni go najstarszym tygodnikiem na świecie.
Niewiele brytyjskich miast może rywalizować z muzycznym dziedzictwem Liverpoolu - a ponieważ Konkurs Piosenki Eurowizji wraca do Wielkiej Brytanii po 25 latach, miasto z hrabstwa Merseyside przygotowywało się w pocie czoła do swoich pięciu minut w świetle reflektorów.
Bilety na trzy konkursowe koncerty już dawno wyprzedano. Oczekuje się, że do Liverpoolu zawita dodatkowe 150 tys. gości.
A podczas gdy oczy całego świata podczas sobotniego finału będą zwrócone na halę M&S Bank Arena, jej okolice będą cieszyć się całym tygodniem imprez towarzyszących, koncertów i wielu innych inicjatyw.
Liverpool. Przez wiele lat ubogi krewny Manchesteru
Ale nie tylko Eurowizja wzbudza emocje w piątym co do wielkości mieście Wielkiej Brytanii. Zaraz po niej wystartuje Biennale Sztuk Wizualnych, największa tego typu impreza w Europie.
W Liverpoolu niedawno gościł brytyjski król Karol III, który miał okazję obserwować dziesiątki dźwigów pracujących przy rewitalizacji dawnych magazynów w niegdyś największym porcie na świecie.
A niedaleko, w pobliżu popularnego hotelu Titanic w Stanley Dock powstaje warty 500 mln funtów stadion klubu Everton FC wraz z nowym terminalem statków wycieczkowych.
Tymczasem dzielnica artystyczna miasta - Ten Streets - jest jednym z najszybciej rozwijających się hubów cyfrowych technologii w Wielkiej Brytanii i oczekuje się, że stworzy ponad 2,5 tys. nowych miejsc pracy.
Czy zatem to organizacja konkursu Eurowizji przyczyniła się do ożywienia miasta? Pomimo wspaniałej przeszłości - Beatlesów i sukcesów dwóch klubów piłkarskich - Liverpool przez długi czas dla wielu inwestorów z branży nieruchomości pozostawał zaledwie ubogim krewnym Manchesteru.
Rewitalizacja obszarów poportowych
To się jednak zmienia, a ceny domów wzrosły w ubiegłym roku o 3,9 proc., nieznacznie pokonując Manchester z 3,7-proc. wzrostem cen. Średnia cena nieruchomości w Liverpoolu wzrosła o 36 proc. od 2019 r., ale ze średnią kwotą 180 890 funtów jest nadal znacznie poniżej 233 270 funtów w przypadku Manchesteru.
Rośnie także populacja miasta, odwracając niekorzystny trend spadkowy datowany na początek lat 60. XX w. Szczególnie uderzający jest wzrost liczby osób w wieku od 19 do 30 lat - o 44 proc. w ciągu ostatnich pięciu lat, wynika z danych firmy Dataloft. To ponownie więcej niż w Manchesterze.
Czytaj wszystkie artykuły z cyklu "Interia Bliżej Świata".
Według Nicka Goldsworthy'ego z Logic Estate Agents, początki odrodzenia Liverpoolu sięgają otrzymania tytułu Europejskiej Stolicy Kultury w 2008 r. i powstania Liverpool One - przekształcenia zdegradowanego centrum miasta w oparciu o duży projekt urbanistyczny o mieszanym przeznaczeniu, handlowym i mieszkalnym.
Nowa atrakcyjna przestrzeń stała się wizytówką miasta i pozwoliła konkurować z istniejącym w Manchesterze Trafford Centre.
- Wszystko się wtedy zmieniło. Liverpool One był jak powiew świeżości dla miasta w trudnych czasach. Projekt stał się katalizatorem dla gospodarczego i społecznego zwrotu - podkreśla Goldsworthy.
Wzrost cen nieruchomości
Ale patrząc wstecz, kluczową rolę na drodze przemian w mieście odegrała także rewitalizacja w latach 80. stoczniowego kompleksu Albert Dock. Powstały wówczas hotele, restauracje, kawiarnie i muzea. Tutaj przeniosło się towarzyskie centrum miasta. To wtedy udało się po raz pierwszy odzyskać poprzemysłowe tereny z korzyścią dla mieszkańców i turystów.
Według kanclerza skarbu Jeremy'ego Hunta doki Liverpoolu "odmieniły życie tysięcy ludzi". Polityk Partii Konserwatywnej określił niedawno program rewitalizacji jako przełomowy. Porównał go do londyńskiego Canary Wharf, gdzie w miejsce zabudowań portowych wyrosła dzielnica biznesowa.
Do tego warto zwrócić uwagę na najnowsze projekty, które przyciągają uwagę w Liverpoolu. Na przykład Tobacco Warehouse w Stanley Dock - największej w historii Wielkiej Brytanii (538 nieruchomości) rewitalizacji zabytkowych budynków z przeznaczeniem na mieszkania.
Przy cenach od 260 tys. funtów duże, dwupokojowe mieszkania są dwukrotnie droższe od przeciętnego mieszkania w Liverpoolu (134,4 tys. funtów), a niektórzy kupujący przeprowadzają się z tradycyjnie zamożnych północnych nadmorskich przedmieść Liverpoolu, takich jak Crosby, Blundellsands i Formby.
Ale i inne inwestycje przykuwają uwagę i stają się modne. Według Donny Lewis z agencji Purplebricks miejscowość Waterloo, zlokalizowana kilka kilometrów od Liverpoolu, jest niedrogą alternatywą dla apartamentu na wybrzeżu. Domy z trzema sypialniami można nabyć za 230 tys.-250 tys. funtów.
Liverpool. Miasto ludzi wynajmujących
Donna Lewis wymienia kilka najpopularniejszych adresów w mieście, jak Aigburth na przedmieściach, dobrze skomunikowane z centrum, w okolicy sporej liczby dobrych szkół.
Ceny domów jednorodzinnych tam i w sąsiednim Mossley Hill zaczynają się od około 350 tys. funtów. Inne popularne lokalizacje to Toxteth oraz okolice Anfield.
Nieruchomości sprzedają się tam szybko - zwłaszcza wśród osób, które stać na zakup wiktoriańskiego domu z trzema sypialniami za 100-200 tys. funtów z myślą o podziale na mniejsze mieszkania pod wynajem.
Bo stopa kapitalizacji z tytułu kupna na wynajem w mieście może sięgać 6 proc. Boom inwestycyjny znajduje odzwierciedlenie w statystykach wynajmu. Wynika z nich, że 55 proc. mieszkańców w Liverpoolu wynajmuje lokale na rynku prywatnym.
To znacznie więcej niż w Londynie i Anglii jako całości - odpowiednio 27 proc. i 17 proc. Część osób dojeżdża do pracy do Manchesteru - to mniej niż godzina jazdy pociągiem - gdzie ceny nieruchomości i czynsze są wyższe. Nie można zapominać, że w Liverpoolu mieszka 70 tys. studentów.
Niektórzy z inwestorów w poszukiwaniu zysków próbują z wynajmem krótkoterminowym np. poprzez Airbnb, ale pomimo gorączki Eurowizji Liverpool pozostaje dość "słabym rynkiem" dla tego typu wynajmu, wynika z danych AirDNA.
Liczba dostępnych ofert w marcu wzrosła o 52 proc. w porównaniu z rokiem poprzednim. Wynajmujący mają nadzieję, że organizacja Eurowizji sprawi, iż odwiedzający miasto będą tu wracać częściej.
---
Tekst przetłumaczony z "The Spectator". Autor: Liz Rowlinson
Tłumaczenie: Mateusz Kucharczyk
Tytuł i śródtytuły oraz skróty pochodzą od redakcji