Dziś, podobnie jak przed niemal 90 laty, oceny traktatu są rozbieżne. Dla jednych był on porażką polskich elit politycznych, dla drugich zwycięstwem ich realizmu. Jedno jest pewne, granice które wyznaczył traktat przetrwały do 1939 r. Po zwycięstwie armii polskiej w bitwie nad Niemnem, zakończonej 28 września 1920 r. i zdobyciu Mińska 12 października, podpisano rozejm z Sowietami. Rokowania rozpoczęły się jednak już dużo wcześniej i to w zupełnie innych okolicznościach. W sierpniu 1920 r., gdy Sowieci parli na Warszawę i zagrażali niepodległości Polski, do Mińska pojechała ze stolicy delegacja na rozmowy pokojowe. Karta odwróciła się zupełnie po "Cudzie nad Wisłą". Polacy występowali już nie jako petenci, ale zwycięzcy. Dobrze o tym wiedzieli Sowieci. "Komisarze bolszewiccy w słusznym przeświadczeniu, że Polska zażąda przesunięcia swoich granic aż po Berezynę i Dniepr nakazali ewakuowanie całego ruchomego majątku z całego obszaru Orszy i Smoleńska" - pisał historyk, rektor Uniwersytetu w Wilnie prof. Marian Zdziechowski. Przebieg rokowań ryskich odzwierciedlał różnicę stanowisk między najważniejszymi siłami politycznymi w Polsce. Większość delegacji, która jesienią 1920 r. pojechała do stolicy Łotwy, stanowili przedstawiciele prawicy. W przeciwieństwie do Józefa Piłsudskiego uważali oni, że Polska zamiast realizować koncepcję federalizmu i wspierać w dążeniu do samostanowienia narody dawnej Rzeczypospolitej, powinna włączyć część ziem przez nie zamieszkiwanych do swojego terytorium. Narodowa Demokracja nie wierzyła w długotrwały byt Sowietów. Była przekonana o odrodzeniu się niekomunistycznej Rosji. Upatrywała w niej sojusznika w walce politycznej przeciw Niemcom. Endecja gotowa była na podział Ukrainy, Białorusi i Litwy. Uważała, że młode samodzielne państwa będą zagrożeniem dla Polski. Wyrazem takiej postawy było oddanie Sowietom Mińska. Prawica chciała w ten sposób uniemożliwić utworzenie niezależnego obwodu sfederalizowanego z Polską. Najważniejsze rozstrzygnięcia traktatu dotyczące przebiegu granic zostały przesądzone w wyniku porozumienia szefa delegacji polskiej Jana Dąbskiego z reprezentującym Rosję Adolfem Joffe. Dąbski godząc się na wykluczenie Ukrainy jako pełnoprawnego partnera rokowań pogrzebał marzenia Ukraińców i Piłsudskiego o powstaniu niezależnego państwa. W zamyśle marszałka zorientowana propolsko Ukraina miała tworzyć bufor między naszym krajem a Rosją. Ostatecznie w wyniku rokowań granice II Rzeczypospolitej na wschodzie kończyły się niemal w granicach drugiego zaboru. Polska zyskała część zachodniej Białorusi (bez Mińska) i Ukrainy. Na północy jej rubieże wyznaczała Dźwina, a na południu Zbrucz i Dniestr. W Rydze reprezentanci Rosji Sowieckiej zobowiązali się do wypłacenia Polsce odszkodowania w wysokości 30 mln rubli w złocie. Zapisów tych nigdy nie zrealizowali. Praktycznie (poza nielicznymi wyjątkami) na papierze pozostały również zobowiązania zwrotu zagrabionych dóbr kultury. Podobnie jak ustalenia dotyczące praw Polaków zamieszkujących państwo sowieckie. Powrócić do ojczyzny zdołało zaledwie ponad milion rodaków. Resztę - ponad 1,5 mln - spotkał tragiczny los - wysiedlenia, prześladowania, katorga, głód i śmierć. W Rydze wielkim przegranym okazał się marszałek Józef Piłsudski, któremu nie udało się zrealizować federalistycznych planów względem Ukrainy, Białorusi i Litwy. Zdaniem Józefa Szaniawskiego: "Traktat ryski został zawarty wbrew Piłsudskiemu. Wbrew temu co się sądzi, wcale nie miał pełnej władzy".