Liczba dokumentów, książek i filmów nie pozostawia wątpliwości. Z okresów i miejsc historycznych ludzi najbardziej fascynuje III Rzesza. Hitler, Goebbels i ich koledzy to zdecydowanie celebryci numer jeden we wszelkiego rodzaju produkcji historycznej. Doskonałym dowodem na to jest były minister Bartłomiej Sienkiewicz, który każdego, kogo nie lubi, nazywa z miejsca nazistą. Podejrzewam, że nawet jak się przy goleniu zatnie, to dlatego, że naziści maszynkę nierówno naostrzyli. Nazizm i Hitler są więc na nieustannym topie, choć, jak wiadomo, dobrze wychowany Europejczyk udaje, że nie byli Niemcami. Ja jednak uważam, że pod wieloma względami Związek Radziecki jako przykład historyczny jest o niebo bardziej pouczający. Jest po prostu nieprawdopodobnie aktualny. Weźmy wartości, które wedle swoich deklaracji wyznawała ta ojczyzna ludzi pracy prowadząca ich - czasem nawet w przyspieszonym tempie - wprost do raju. Najważniejszy był pokój. Wycinanie gołąbków pokoju Katowanie dzieci wycinanymi z papieru gołąbkami pokoju to jeszcze nawet ja pamiętam. Związek Radziecki, Polska Rzeczpospolita Ludowa, Układ Warszawski i RWPG troszczyły się nieustannie o pokój. Na pochodach pierwszomajowych pokój był najważniejszym hasłem. No i co najważniejsze, a to tu, a to tam, walczono o pokój. Zresztą z reguły z "nazistami", podobnie jak dziś Rosja albo w swoich fantasmagoriach niektórzy krajowi politycy. Rzeczywiście pokój był dla ZSRR ważny. Skoro się ujarzmiło pół Europy, wyrżnęło przeciwników politycznych, zainstalowało swoją władzę i przekazało wszystko, ziemię, fabryki, domy, we władanie swojej własnej grupy, to przyjemnie było ten stan posiadania utrzymywać. To właśnie nazywało się pokojem. Muszę stwierdzić, że z dość dużą przykrością, choć bez zaskoczenia, patrzę, jak dziś mamy do czynienia z podobnymi apelami o pokój na Ukrainie. W przypadku niemieckich elit specjalnie mnie one nie dziwią. Są one prorosyjskie, przeżarte naiwnym pacyfizmem albo skrajnie cynicznie, po cichu, odwołują się do myślenia, wedle którego naszą część Europy dzielą sobie Rosja i Niemcy. Przy czym by nie popełnić błędów przeszłości, utrzymuje się iluzję, że panuje tu jakaś niezależność czy nawet podmiotowość. Co wyrabia papież Gorzej jest w przypadku Watykanu. To, co wyrabia papież Franciszek, jest, muszę stwierdzić, dość przykre. Przykre nie dlatego, żebym był tak pobożnym synem Kościoła, bo kawał ze mnie grzesznika, a dlatego, że instytucja ta ma dość długą tradycję i położyła poważne moralne i etyczne fundamenty pod naszą cywilizację, a nie tak dawno papieżem był jeden z najwybitniejszych Polaków w naszej historii. Franciszek zachowuje się, jakby mu się znudziło i postanowił owe fundamenty jednak usunąć. Kolejny papieski apel o pojednanie zwaśnionych stron, natychmiastowe zawieszenie broni to nic innego jak apel o to, by było tak jak chcą Rosjanie. By pokaźna część Ukrainy była w ich rękach, by mogli się na nowo zacząć zbroić. Ćwiczono to z Putinem wielokrotnie, tak samo jak z Hitlerem. To dokładnie taka sama walka o pokój jak ta z czasów ZSRR. Kryjąca za sobą perspektywę zniewolenia milionów ludzi i przyzwolenia na dalsze zbrodnie. Ratująca tyłek okupantowi i agresorowi. Sankcjonująca sytuację, w której Rosjanie wywożą masowo ukraińskie dzieci by je rusyfikować. Czy w 1943 roku, gdy dymiły kominy krematoriów, a Polacy, ci, którzy przeżyją, mieli zostać sprowadzeni do roli bydła rolnego, szacowna głowa Kościoła też apelowałaby o pokój i zawieszenie broni? Być może papieżowi nie wypada apelować o takie dozbrojenie Ukrainy, by zrobiła z Rosji mielonkę, co moim zdaniem jest najbardziej pożądane. Podobnie jak nie wypada to laickim pacyfistom. Mogliby jednak apelować choć o natychmiastowe wycofanie się Kremla ze wszystkich zajętych ziem na Ukrainie i rozpoczęcie rozmów o odszkodowaniach. Inaczej to tylko diabli wystrojeni w ornaty i ogonami na mszę dzwoniący. Bez względu czy odwołują się do Opatrzności, Immanuela Kanta czy Karola Marksa.