Oj, dawno nie nasłuchałem się o żadnym polityku, tak ciepłych słów ze strony jego rywali. W ostatnich tygodniach posłowie Prawa i Sprawiedliwości wcielili się w rolę cichych rzeczników Andrzeja Leppera. I przekonywali, że dzisiejsza wersja szefa Samoobrony to wersja poddana liftingowi i up-gradowi, wersja ulepszona i ugrzeczniona. Opowiadali, że wicemarszałek choruje, że się zmienił, że dojrzał, że przeżył ewolucję, że zależy mu już tylko na tym, by zapisać się w historii złotymi zgłoskami. Krótko mówiąc, że zapragnął być kimś w rodzaju Wincentego Witosa Rzeczpospolitej III i pół. A z tego prosty wniosek - można wpuścić go do rządu, bo na pewno nie będzie już warcholił. Słuchałem, słuchałem i przeżywałem deja vu. Dokładnie to samo przed czterema laty mówili politycy SLD. Też przekonywali, że Lepper się zmienił i że rola wicemarszałka Sejmu tę zmianę ugruntuje. A potem przewodniczący Samoobrony nazwał szefa MSZ kanalią, oskarżył paru posłów o korupcję i mafijne kontakty i czar prysł... Czy prorokuje, że tak będzie i tym razem? Mówiąc szczerze - nie wiem. I ja bowiem dostrzegam, że - przynajmniej z pozoru - w Andrzeju Lepperze "coś pękło, coś się skończyło". Że tylko z rzadka wraca do swej agresywnej retoryki, że już nie wyzywa polityków i dziennikarzy, że przestał stosować swe ulubione retoryczne zagrywki w stylu "a pan co się tak głupkowato uśmiecha" czy "pan to się wiercisz jakbyś owsiki miał". Mam też świadomość, że ze związkowych krzykaczy - zdarza się - wyrastają całkiem poprawni parlamentarzyści. Wiem, że życiowe meandry bywają zawiłe. Że narodowcy zamieniają się czasem w komunistów, socjaliści w liberałów, a pewien przywódca młodzieżowej rewolty roku 68, który obrzucał policję kamieniami, z czasem stał się wyważonym szefem dyplomacji dużego państwa europejskiego. Może rzeczywiście i Lepper miałby ochotę obrosnąć już w piórka, otoczyć się nimbem władzy i uspokoić. Tylko i ja i wszyscy inni pamiętają, że o tymże Lepperze i tejże Samoobronie Jarosław Kaczyński mówił nie tak dawno, że to "twór byłych oficerów SB. Formacja używana do osłony tyłów tego całego układu i ochrony tego nieporządku, który jest w kraju". I to prawda, że taktyczne sojusze zawrzeć można z każdym, ale pamiętać też trzeba, że nie każdy sojusz pozwala chodzić potem w nimbie jedynych "prawych i sprawiedliwych". Konrad Piasecki - Panorama TVP 2