Kim jest Karol Nawrocki? Trudno powiedzieć
W badaniach, jakie zrobił dla Fundacji Liberté! IPSOS, zapytaliśmy o cechy wyróżniające kandydatów oraz o te, które powinien mieć Prezydent RP. To, co uderzało w przypadku Karola Nawrockiego, to dominacja odpowiedzi: trudno powiedzieć. W tym stwierdzeniu zawiera się chyba cały problem związany z kandydatem obywatelskim popieranym przez PiS.

Karol Nawrocki ma problem. Pomylił drzwi. Zamiast trzymać halabardę w filmie kostiumowym, gra pierwszoplanową rolę w wysokobudżetowej produkcji. Zdezorientowani widzowie drapią się w głowę i pytają, “to tak miało być?”. Doszukują się jakiegoś konceptu, genialnego reżyserskiego zamysłu, bo trudno wprost uwierzyć, żeby na tym poziomie mogło dojść do qui pro quo na spektakularną skalę.
Tak bywa, gdy decyzje podejmowane są jednoosobowo, w obowiązującej doktrynie nieomylności najwyższej instancji. Galileusz, potępiony przez Kościół katolicki za szerzenie heliocentrycznej herezji, formalnie został ułaskawiony dopiero 1992 roku, 350 lat po swojej śmierci. Pytanie czy PiS ma przed sobą wystarczająco dużo czasu na wyciągnięcie wniosków?
O czym myślę, kiedy mówię o polityce
Badania wskazują na głębokie rozczarowanie, niepokój, zniechęcenie, bezsilność - właśnie te cechy, w tej kolejności, podawali ankietowani pytani o emocje towarzyszące im, gdy myślą o obecnej sytuacji politycznej w Polsce. Nie zdziwiłbym się, gdyby na usta cisnęły im się nawet mocniejsze słowa. Ale takich opcji nie daliśmy, profilaktycznie, do wyboru.
Główni gracze, Tusk i Kaczyński, czytają podobne badania i reagują. “Pewnie i nie macie powodów nas kochać, ale z pewnością możecie jeszcze mocniej nienawidzić naszych przeciwników”.
PiS głosowało przeciw wsparciu europejskiego wymiaru obronności, w tym Tarczy Wschód, w Parlamencie Europejskim, więc Tusk nakręcił szybki sequel w parlamencie polskim. Smoleńsk był największym hitem w najnowszych dziejach prawicy, więc Kaczyński czym prędzej oskarżył prokuraturę o współudział w śmierci najbliższej współpracownicy.
To akcje moralnie nieporównywalne - Tusk eksponuje fobie pisowskie, Kaczyński gra na trumnach najbliższych. Jednak politycznie mają podobny cel, doprowadzić do korzystnego dla głównych udziałowców podziału politycznych wpływów. To melodie znane i lubiane, grane od lat i przynoszące efekty, niezależnie od tego ile razy zbawiający Polskę Szymon Hołownia odmieni przez przypadki słowo “polaryzacja”.
Panie, chroń mnie od przyjaciół, z wrogami sam sobie poradzę
Tusk z Kaczyńskim nie chcą oddawać pola przeciwnikowi, a przy okazji mogą również podciąć rozpychającego się Mentzena i przywrócić właściwą hierarchię w swoich obozach.
Pytanie, czy wjeżdżający z impetem w wyżłobione przez lata politycznych wojen koleiny zdają sobie sprawę, co ich niekontrolowane odruchy oznaczają dla kandydatów, których teoretycznie mieli wspierać? Rywalizacja w wyborach prezydenckich, okazuje się, w najlepszym wypadku walką harcowników przed właściwą bitwą. Zamiast meczu o wszystko w finale mistrzostw świata dostajemy letni sparing w rezerwowym składzie.
Ani Trzaskowski ani Nawrocki nie są samcami alfa. Nikną w oczach, kiedy na sali pojawia się “Kierownik” albo “Prezes”. Prezydent Warszawy wywalczył sobie jednak na tyle dużo własnej przestrzeni, że przetrzyma wsparcie ze strony Tuska, zwłaszcza gdy sztab bardzo ładnie poprosi żeby premier nie wypychał kampanii prezydenckiej z prime time’u jeszcze głębiej do pasma z telenowelami i telewizją edukacyjną.
Co ma jednak zrobić nieszczęsny prezes IPN-u, któremu Kaczyński tak bardzo starał się podać tlen, że zamiast tego niechcący wypił wodę z akwarium?
Pozostaje chyba tylko zmienić nazwisko i zamazać twarz.
Leszek Jażdżewski