Czy Konfederacja zdobędzie władzę?
Sławomir Mentzen jest jedynym kandydatem, który nieomal z miesiąca na miesiąc poprawia notowania. Czy to znaczy, że wejdzie do drugiej tury, a może nawet zostanie prezydentem? Co jego dobry wynik oznaczać będzie dla przyszłości prawicy w Polsce?

Mentzen, obdarzony nienarzucającą się charyzmą, na tle Nawrockiego może wydawać się złotoustym oratorem. Umiejętnie ograł najważniejszych polityków Konfederacji, zostawiając sobie kontrolę nad popularnym szyldem i zasobami wspólnej formacji.
W wyborach prezydenckich ma o tyle wygodną pozycję, że może dowolnie krytykować zarówno rządy Tuska jak i Kaczyńskiego, bez rewanżu ze strony czy to Trzaskowskiego czy Nawrockiego, którzy muszą zabiegać o wyborców lidera Konfederacji w drugiej turze. Inni kandydaci, poza chwytającym się Mentzena jak brzytwy Hołownią, jak ognia unikają narażania się prawicowej wrażliwości. Wydaje się jakby niemal wszyscy nagle odkryli w sobie konfederacką żyłkę, krytykując Ukrainę, Unię i ścigając się w zapewnieniach jak nie śpią, bo pilnują interesu narodowego.
Mentzen ma nieporównywalne z innymi kandydatami zasięgi w social mediach, przede wszystkim na tik-toku. Jest tam gdzie jego wyborcy. Konfederacja jest bezkonkurencyjna jako partia młodych mężczyzn - co drugi przed 40-tką głosuje na Konfederację. Stopniowo zwiększa się też poparcie wśród młodych kobiet.
Wychowani na geopolityce à la Bartosiak i ekonomii korwinizmu oraz internetowej rewolcie przeciwko "lewackiej cenzurze" i unijnym absurdom młodzi mężczyźni łykają Konfederację jako głos na indywidualny wybór i ekspresję własnej podmiotowości. Nie dostrzegają, że są produktem konfiarskiej socjalizacji i a ich "indywidualny wybór" jest niczym więcej niż tylko owczym pędem po linii najmniejszego oporu.
Wybory prezydenckie 2025. Sławomir Mentzen ma problem
Pomimo spektakularnych wzrostów poparcia Mentzen nie obejmie - jeszcze? - władzy w Polsce. Lojalność jego nowych wyborców nie jest pewna, podobnie jak deklaracje wyborców nie przywiązanych wieloletnią rutyną głosowań do swoich politycznych formacji. Jednak to nie młodzi są problemem Mentzena, ale starzy.
Sondaże, które pokazują Mentzena w II turze, są albo kupione albo zafałszowane. Raczej to drugie - media publikują bezrefleksyjnie sondaże bazujące na ankietach internetowych, które może i są reprezentatywne, ale dla przedziału wyborców w wieku 18-60 lat. Tymczasem wyborców po 60-tce jest dziesięć milionów, stanowią jedną trzecią uprawnionych do głosowania i w większości sondaży internetowych są znacząco niedoreprezentowani.
Poparcie Mentzena w tej grupie wiekowej jest jednocyfrowe i jeśli radykalnie nie poprawi notowań wśród emerytów, to nawet zwiększanie poparcia wśród najmłodszych wyborców mu nie pomoże. Ideologia Konfederacji opiera się na społecznym egoizmie, podpartym darwinistyczną moralnością. Trudno z takim przekazem trafić do grupy ludzi, których dobrostan zależy od państwowego i pokoleniowego solidaryzmu. Pomysł zwolnienia emerytur z podatku póki co nie zadziałał.
Wybory prezydenckie. Mentzen drugim Kukizem?
To już jest znacznie mniej oczywiste. Połowa wyborców Mentzena w drugiej turze preferuje Nawrockiego, ale co czwarty wybiera Trzaskowskiego, pozostali nie pójdą zagłosować albo odmawiają odpowiedzi (tak wynika z dużych badań IPSOS na zamówienie Liberté!, o których napiszę więcej w przyszłym tygodniu).
Wyborcy Konfederacji nie lubią rządu tak samo jak wyborcy PiS, ale za PiS również nie przepadają. Europejski Zielony Ład, Polski Ład, COVID-19 i zamykanie lasów, otwieranie granic dla Ukraińców i migrantów, do tego obfity socjal - lista grzechów PiS-u w oczach Konfederatów jest długa i szybko nie zostaną im wybaczone.
Mentzen mógłby poprzeć Nawrockiego, ale wówczas straciłby wiarygodność jako "ten trzeci", nowa siła spoza układu PO-PiS. Oprócz niejednoznacznych preferencji wyborców dochodzi również kalkulacja czysto polityczna. Dopóki Konfederacja była potencjalną pisowską przystawką, opłacało się jej układać z partią, z którą mogłaby w przyszłości rządzić. Wtedy deklaracje poparcia albo przynajmniej jasnego przekazu negatywnego: "Każdy, tylko nie Trzaskowski" byłyby jak najbardziej na miejscu.
Co w sytuacji, gdy Konfederacja może zagrać o całą pulę?
Możliwe jest oczywiście przejmowanie niektórych rozczarowanych wyborców Hołowni czy nawet PO. Ale w przekazie antyukraińskim, antyeuropejskim, wybijającym tożsamość narodową Mentzen musi szukać na polu obsiewanym dotychczas przez Jarosława Kaczyńskiego. W bipolarnym układzie, jaki się w Polsce ukształtował, dalsze możliwości wzrostu Konfederacji na kontrze do rządów Tuska znajdują się w głównej mierze w elektoracie dotychczas pisowskim.
Słaby wynik Nawrockiego i mocna pozycja Mentzena, z perspektywami dalszego wzrostu, dają szansę na to, żeby przed wyborami w 2027 roku, to wokół Konfederacji budować antytuskową koalicję. Obawy przed wojną mogą paradoksalnie wzmacniać poparcie dla partii, która otwarcie mówi o potrzebie unikania angażowania się po stronie Ukrainy. Takim przekazem szczególnie dużo można ugrać na wsi, tradycyjnie niechętnej "geopolitycznym awanturom" i "prowokowaniu" Rosji.
Koalicjanci PO są jak dead men walking - wydany został już na nich wyrok, którego wykonanie odwleczone zostało do najbliższych wyborów parlamentarnych. Nawet jeśli zostaną "zaproszeni" na listy PO, to wynik powiększonej Koalicji Obywatelskiej nie da jej zapewne samodzielnej większości.
Konfederacja - co pokazuje jej konwencja prezydencka w Bełchatowie - myślami jest już w 2027 roku. Pokazuje, że ma drużynę i pomysł na Polskę. Mentzen działa jak klin, noga włożona w drzwi. Rząd szerokiej i niedecyzyjnej koalicji jest mu na rękę. Kluczem do sukcesu jest wywołanie przesilenia na prawicy, wymuszenie kryzysu a najlepiej podziału w PiS. Klęska Nawrockiego - a tym będzie kilkuprocentowa strata do Trzaskowskiego w II turze - tę perspektywę przybliża.
Do niedawna Konfederaci zapytani: "Kto wygra wybory w 2027 roku?" mogli odpowiadać z dezynwolturą dawnych peeselowców: "Nasz koalicjant". Dziś, chłopcy z Konfederacji idą po władzę. O ile PO i PiS szybko nie znajdą na nich sposobu, obudzą się świecie, w którym, to ich będzie się dopraszać do stołu. Albo serwować w menu.
Leszek Jażdżewski
-----
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!