Do nietypowej akcji ratunkowej doszło w hrabstwie Cheshire. Do szpitala dla zwierząt w Knutsford zgłosiła się kobieta z, jak twierdziła, "małym jeżem". Weterynarzom wytłumaczyła, że znalazła "zwierzę" poprzedniej nocy. Leżało na chodniku bez ruchu, więc "dobra samarytanka" postanowiła zabrać je do domu i zaopiekować się nim. Kobieta zgłosiła się do weterynarzy następnego dnia. Rannego "jeża" przyniosła w tekturowym pudełku wyściełanym gazetą. Obok niego postawiła naczynie z jedzeniem i wodą. "Mały jeż" w szpitalu. Weterynarz nie mogła uwierzyć Przypadkiem zwierzęcia zajęła się kierowniczka szpitala Janet Kotze, którą zaniepokoiło pojawienie się jeża na ulicy o tej porze roku. W rozmowie z "Daily Mail" wyjaśniła, że kobieta zgłosiła się z samego rana i była ich pierwszą klientką. - Otworzyłam pudełko i nie mogłam uwierzyć w to, co widzę. Pomyślałam, że to na pewno nie jeż, ale może jakieś inne puszyste stworzenie. Po chwili zdałam sobie sprawę, że to w ogóle nie jest zwierzę. Gdy to podniosłam, było bardzo lekkie - wyjaśniła Kotze. "Jeż" okazał się pomponem od czapki To, co wybawicielka wzięła za jeża okazało się... puchatym pomponem od czapki. Gdy pracownicy szpitala powiedzieli o tym kobiecie, która przyniosła "jeża", ta odpowiedziała: "Chyba żartujecie". Następnie wzięła pudełko ze "stworzeniem" i "nieśmiało opuściła klinikę". - Była naprawdę wspaniała. Ma serce w dobrym miejscu - skomentowała Kotze, która wyjaśnia, że pomijając fakt, że pompon nie był jeżem, to kobieta "postąpiła słusznie". - Jeśli jeż zostaje znaleziony w ciągu dnia, na otwartej przestrzeni to znak, że coś jest nie tak. Wówczas należy zabrać go do weterynarza - wyjaśnia ekspertka. *** Przeczytaj również nasz raport specjalny: Wybory samorządowe 2024. Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!