Rośnie napięcie na Bliskim Wschodzie. Zdecydowany ruch USA
Stany Zjednoczone zwiększają wsparcie powietrzne i gotowość wojsk do rozmieszczenia na Bliskim Wschodzie - powiadomił sekretarz obrony USA Lloyd Austin. Izrael od kilku dni prowadzi zmasowane naloty na Liban, podczas których zginął lider Hezbollahu. Ugrupowanie rozpoczęło już odwet i zapowiedziało, że nie zaprzestanie swoich ataków, które prowadzi w ramach "solidarności" z Hamasem.
Sekretarz obrony USA upoważnił wojsko do wzmocnienia swojej obecności na Bliskim Wschodzie poprzez wsparcie powietrzne i postawienie pozostałych sił armii w stan podwyższonej gotowości - przekazała agencja Reutera, powołująca się na niedzielne oświadczenie Pentagonu.
"(Lloyd Austin - red.) zwiększył gotowość sił USA do działania, podnosząc ich gotowość do reagowania na różne ewentualności" - powiedział rzecznik Pentagonu, generał dywizji sił powietrznych Patrick Ryder.
W szczegółach dodano, że kontynuowane będzie rozmieszczenie grupy lotniskowców USS Abraham Lincoln oraz eskadr myśliwców i samolotów bojowych, w tym F-22, F-15E, F-16.
Niespokojnie na Bliskim Wschodzie. Nowy ruch USA
W oświadczeniu ostrzeżono jednak Iran i jego sojuszników przed skutkami ich ewentualnego ataku na amerykańskie siły.
"Sekretarz Austin jasno dał do zrozumienia, że jeśli Iran, jego partnerzy lub jego pełnomocnicy wykorzystają ten moment, aby zaatakować amerykański personel w regionie, Stany Zjednoczone podejmą wszelkie niezbędne środki w celu obrony swojego ludu" - zaznaczono.
W piątek izraelskie siły zaatakowały okolice Bejrutu. W nalocie zginęło co najmniej 11 osób, a ponad 100 zostało rannych. W wyniku ataku zginął także lider libańskiej grupy terrorystycznej Hezbollah. Informację o śmierci przywódcy potwierdziła w sobotę sama organizacja. Izrael kontynuował swoje ataki, a Hezbollah rozpoczął odwet.
Joe Biden mówi o "mierze sprawiedliwości"
Wymianę ognia szybko skomentowano na arenie międzynarodowej, apelując o przywrócenie pokoju i stabilności w regionie. Głos w sprawie zabrał m.in. prezydent USA Joe Biden, który uznał zabójstwo lidera Hezbollahu za "miarę sprawiedliwości". Dodał także, że celem jego kraju jest "deeskalacja konfliktów w Gazie i Labnie za pomocą środków dyplomatycznych".
Obawy przed narastającym konfliktem wyraziła również niemiecka minister spraw zagranicznych, która stwierdziła, że istnieje zagrożenie, iż cały tamtejszy region pogrąży się w "spirali przemocy". Z kolei prezydent Turcji uznał, że Izrael staje się "coraz bardziej lekkomyślny" w swoich poczynaniach.
"Nikt mający sumienie nie może zaakceptować ani usprawiedliwić takiej masakry. Rząd izraelski staje się coraz bardziej lekkomyślny, gdy jest rozpieszczany przez siły, które zapewniają wsparcie w postaci broni i amunicji dla jego masakr" - napisał Erdogan w komunikacie opublikowanym w mediach społecznościowych.
Poprosił w nim także o interwencje m.in. Rady Bezpieczeństwa ONZ. Za to do świata muzułmańskiego zaapelował o "bardziej zdecydowaną postawę wobec prowadzonych przez Izrael ataków".
----
Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!