Przeprowadzono je z inicjatywy Polskiego Towarzystwa Epileptologii we wrześniu 2013 r. na reprezentatywnej grupie ok. 1000 osób w wieku 15 lat i starszych. Według autorów badania wyniki te wskazują, że ogólna wiedza społeczeństwa polskiego na temat padaczki nie poprawia się, a w niektórych aspektach nawet nieco się pogarsza. Choć liczba osób, które kiedykolwiek słyszały o padaczce wzrosła od 2009 r. o 6 punktów procentowych (z 89 do 95 proc.) to jednak większy odsetek z nich ocenił, że chorym na padaczkę nie można w żaden sposób pomóc - w 2009 r. było to 32 proc. a w 2013 r. 41 proc. Co ciekawe, o 7 punktów procentowych (z 2 proc. do 9 proc.) wzrósł w tym czasie odsetek ludzi, którzy uważają, że padaczką można się zarazić. 37 proc. uczestników najnowszego badania przyznało, że padaczka wzbudza w nich lęk, a 16 proc. powiedziało, że boi się osób, które na nią cierpią. W roku 2009 odsetki te wyniosły odpowiednio: 35 proc. i 11 proc. - Niestety, w naszym społeczeństwie panuje przekonanie, że padaczka jest ciężką chorobą neurologiczną, co nie zawsze jest prawdą. Napady padaczki nie muszą mieć charakteru uogólnionych drgawek. Czasem może to być na przykład +wyłączenie się+ na kilka czy kilkanaście sekund, zupełnie niezauważalne dla otoczenia. Ludzie o tym nie wiedzą i boją się chorych na padaczkę, którzy czują się przez to stygmatyzowani i odsunięci poza nawias społeczeństwa - skomentowała wyniki badań prof. Ewa Motta, wiceprezes Polskiego Towarzystwa Epileptologii. Neurolog zaznaczyła, że większość chorych na padaczkę może normalnie żyć i pracować, pod warunkiem, że otrzyma skuteczne leczenie. Przypomniała, że - zgodnie z szacunkami - 30 proc. osób cierpiących na padaczkę ma tzw. lekooporną postać choroby. - Wielu pacjentom z tej grupy pomóc mogą leki najnowszej generacji. Niedawno jeden z nich wszedł na listę refundacyjną, ale czekamy aż znajdzie się na niej jeszcze jeden, o nieco odmiennym mechanizmie działania od pozostałych. Z powodu wysokiej ceny pacjentów nie stać na samodzielne finansowanie tej terapii - zaznaczyła prof. Motta. O małej wiedzy Polaków na temat padaczki świadczy również to, że choć blisko połowa z badanych zadeklarowała, iż wie, jak udzielić pomocy osobie mającej napad padaczkowy, to aż 84 proc. z tej grupy błędnie podało, że należy włożyć jej coś twardego między zęby. Tymczasem neurolodzy podkreślają, że takie postępowanie może przynieść więcej szkody niż pożytku, bo grozi np. wyłamaniem zębów. Osobie, która ma napad padaczkowy z drgawkami uogólnionymi należy zapewnić spokój, ułożyć ją na boku, rozluźnić kołnierzyk czy krawat oraz odchylić głowę lekko do tyłu i zabezpieczyć ją przed urazem. Nie powinno się krępować ruchów pacjenta, a jeśli zasnął po napadzie, nie należy go budzić. W razie gdyby napad nie ustąpił po kilku minutach, należy wezwać pogotowie ratunkowe. Padaczka (epilepsja) jest zaliczana do najczęstszych chorób ośrodkowego układu nerwowego. Na świecie cierpi na nią ok. 50 milionów ludzi, w Polsce - ok. 400 tys. Schorzenie jest wywołane zaburzeniami w funkcjonowaniu mózgu, czego efektem są niekontrolowane wyładowania komórek nerwowych. Prowadzi to do wystąpienia różnych form napadów. Najbardziej znane są uogólnione drgawki, ale mogą to być również: sztywnienie ciała i utrata przytomności, uczucie drętwienia, zaburzenia wzroku, słuchu, smaku i węchu, ale też krótkie "wyłączenie" świadomości. Padaczka jest najczęściej diagnozowana u małych dzieci i u osób po 65. roku życia. Jej przyczyną może być m.in. udar lub uraz mózgu, ale też guz (nie zawsze złośliwy). U ponad połowy chorych dokładne przyczyny schorzenia nie są poznane. Wiadomo, że istnieją genetyczne predyspozycje do padaczki, choć nie oznacza to, że choroba jest dziedziczna.