Wtorkowy wyrok Trybunału Sprawiedliwości UE został zainicjowany sprawą obecnie dwuletniej, urodzonej i zarejestrowanej w hiszpańskim Urzędzie Stanu Cywilnego, córki dwóch matek - małżeństwa Bułgarki i Brytyjki z Gibraltaru. To odpowiedź na pytanie prejudycjalne z Bułgarii. Sędziowie z Sofii nie mieli wątpliwości, że dziewczynka jest obywatelką bułgarską, ale - wskutek skargi jednej z matek na bułgarskie urzędy - rozstrzygają, jak tę sprawę rozwiązać w dokumentach kraju, który nie ma żadnej instytucji związków rejestrowanych dla osób tej samej płci, ani - pod względem prawnym - nie dopuszcza takiego rodzicielstwa. Władze Bułgarii, wedle dzisiejszej wykładni TSUE, muszą wydać swej małoletniej obywatelce dokument tożsamości (czy też paszport) na podstawie hiszpańskich akt stanu cywilnego, wedle których dziewczynka ma dwie matki. Dotychczas bułgarskie urzędy oczekiwały w takim przypadku wskazania jednej matki (z zasady biologicznej), a drugi rodzic pozostawał nieznany. W Polsce w tej sytuacji do niedawna zawsze wpisywano fikcyjne imię ojca, by - to pozostałość po dość dawnych czasach - chronić dziecko przed społecznym "obciążeniem" z racji posiadania tylko znanej matki. Niektóre polskie sądy zaczęły dokonywać pewnych wyłomów od 2019 r., kiedy pierwszy raz zdecydowano, że córka dwóch lesbijek ma otrzymać polski PESEL na podstawie zagranicznych akt USC. Jednak to nie jest rozwiązanie systemowe, a inne polskie wyroki w podobnych sprawach nadal idą w odmiennych kierunkach. Autonomia w prawie rodzinnym bez zmian "Przyjmujemy z zadowoleniem orzeczenie TSUE, zgodnie z którym dziecko i jego rodzice tej samej płci muszą zostać uznani za rodzinę, dziecko powinno otrzymać bułgarski paszport, a rodzina powinna mieć możliwość swobodnego przemieszczania się we wszystkich państwach członkowskich Unii Europejskiej" - skomentowała równościowa organizacja ILGA. Jednak TSUE potwierdził dziś, że Bułgaria w imię traktatowego prawa do "zachowania tożsamości narodowej, nierozerwalnie związaną z ich podstawowymi strukturami politycznymi i konstytucyjnymi" (w tym przypadku chodzi o niedopuszczalność rodzicielstwa par jednopłciowych) może zachować swe obecne zasady w kwestii USC. Córka dwóch matek ma bowiem otrzymać dowód na podstawie akt hiszpańskich bez prawnego przenoszenia ich danych do bułgarskich akt stanu cywilnego. A podane dziś rozwiązanie opiera się głównie na unijnych przepisach o "swobodzie przemieszczania się i pobytu" obywateli Unii we wszystkich krajach UE. I pozostawia Bułgarii całkowitą niezależność w kwestii krajowego prawa rodzinnego. Wyrok odnosi się do wszystkich państw UE Choć TSUE orzekał w sprawie bułgarskiej, to wiążącą interpretację przepisów unijnych z pytań prejudycjalnych powinno się odnosić też do innych krajów Unii. Zwłaszcza, że w razie podobnych sądowych sporów TSUE będzie orzekać tak samo. Komisja Europejska już przed rokiem zapowiedziała, że przedłoży projekt przepisów o wzajemnym uznawaniu praw rodzicielskich w różnych krajach Unii. - Teraz dziecko przestaje być czyimś dzieckiem, gdy przekracza jakąś granicę wewnątrz UE. To nieakceptowalne - przekonywała wówczas Vera Jourova, wiceprzewodnicząca Komisji. Ale unormowania w tej dziedzinie są w Unii zastrzeżone do jednomyślnych decyzji 27 państw UE. Teraz 21 z nich ma w swym prawie krajowym homoseksualne małżeństwa lub co najmniej związki partnerskie, a jeszcze mniej uznaje pełne prawo do adopcji. Reforma o uznawaniu praw (homo)rodzicielskich może zatem się skończyć - przykładowo wskutek oporów Polski - na "wzmocnionej współpracy" tylko części krajów Unii. Taka wzmocniona współpraca bez Polski już teraz działa w kwestii małżeństw, rozwodów, spadków. Jednak niektóre zasady co do uznawania zagranicznych praw rodzicielskich mają być tak przykrojone, by jednak mogli zaakceptować je wszyscy w Unii, choćby na płaszczyźnie traktatowej swobody przepływu ludzi. Dlatego Komisja Europejska czekała na dzisiejszą wykładnię TSUE w sprawie bułgarskiej, by na jej podstawie pracować na projektem przepisów w ramach swej pięcioletniej "strategii na rzecz równości osób LGBTIQ". Autor: Redakcja Polska Deutsche Welle, Tomasz Bielecki