Pogoda
Warszawa

Zmień miejscowość

Zlokalizuj mnie

Popularne miejscowości

  • Białystok, Lubelskie
  • Bielsko-Biała, Śląskie
  • Bydgoszcz, Kujawsko-Pomorskie
  • Gdańsk, Pomorskie
  • Gorzów Wlk., Lubuskie
  • Katowice, Śląskie
  • Kielce, Świętokrzyskie
  • Kraków, Małopolskie
  • Lublin, Lubelskie
  • Łódź, Łódzkie
  • Olsztyn, Warmińsko-Mazurskie
  • Opole, Opolskie
  • Poznań, Wielkopolskie
  • Rzeszów, Podkarpackie
  • Szczecin, Zachodnio-Pomorskie
  • Toruń, Kujawsko-Pomorskie
  • Warszawa, Mazowieckie
  • Wrocław, Dolnośląskie
  • Zakopane, Małopolskie
  • Zielona Góra, Lubuskie

Wybory w USA: Przewaga Busha na Florydzie - 362 głosy

Lubię to
Lubię to
0
Super
0
Hahaha
0
Szok
0
Smutny
0
Zły
0
Udostępnij

Na Florydzie trwa ponowne przeliczanie około sześciu milionów głosów, oddanych we wtorkowych wyborach prezydenckich w Stanach Zjednoczonych. W tej chwili przeliczone są już głosy w 64 z 67 hrabstw. Kandydat Republikanów Georg W. Bush ma tylko 362 głosy więcej niż Demokrata Albert Gore i jego przewaga wciąż topnieje.

25 głosów elektorskich, które są stawką na Florydzie, ma zasadnicze znaczenie dla wyniku wyborów i zadecyduje, czy urząd prezydenta USA obejmie demokrata Al Gore, czy republikanin George Bush.

Wczoraj wieczorem z komisji wyborczej na Florydzie wycofał się gubernator tego stanu Jeb Bush - brat George'a, odpowiedzialny także za kampanię wyborczą kandydata Republikanów. Informując o swej decyzji, Jeb Bush powiedział, iż wycofuje się by "nie zaistniał nawet cień podejrzenia co do konfliktu interesów". Zdaniem gubernatora Florydy, nie jest wykluczone, że liczenie głosów oddanych w tym stanie pocztą zakończy się nie wcześniej niż 17 listopada i dopiero wówczas będzie można podsumować wyniki elekcji. Zdaniem gubernatora, nie ulega wątpliwości, że zwycięzcą jest jego brat - George Bush.

Według szacunków sieci telewizyjnej CNN, dotychczasowe wyniki wskazują, że Bush wciąż ma na Florydzie minimalną przewagę nad Gore'm. Według najświeższych danych różnica ta stopniała w porównaniu z poprzednimi wynikami z 1784 do 362 głosów.

Z informacji podawanych w Miami wynika, że w wielu punktach Florydy doszło do nadużyć w czasie elekcji - Narodowe Stowarzyszenie Wspierania Kolorowej Ludności (NAACP) zwróciło się już do prokurator generalnej USA Janet Reno o zbadanie doniesień na temat nadużyć, do jakich miało dojść w okręgach, gdzie większość wyborców stanowili kolorowi. W kilku punktach wyborczych zabrakło kart do głosowania, część wyborców otrzymała uszkodzone i następnie unieważnione karty, a części nie zezwolono głosować, ponieważ zdaniem komisji wyborczej zaistniała niezgodność co do rasy, wpisanej do dokumentów tożsamości tych wyborców, a odnotowanych na listach wyborczych.

W okręgu Palm Beach na Florydzie oddano w sumie 19 120 nieważnych głosów - potwierdzili dzisiaj przedstawiciele lokalnej komisji wyborczej. Głosy te zostały zdyskwalifikowane, ponieważ wyborcy błędnie zaznaczyli na nich więcej niż jedno nazwisko kandydata na prezydenta USA.

Z wnioskiem o powtórzenie wyborów w tym okręgu wystąpił już adwokat Demokratów z Palm Beach, Jeff Liggio. Co najmniej trzech wyborców z Palm Beach wystąpiło za pośrednictwem prawników do komisji stanowej z wnioskiem o powtórzenie elekcji. Argumentem są tu, uznane za "nieczytelne", karty wyborcze, wprowadzone - zdaniem prawników - niezgodnie z prawem przez lokalną komisję, by ułatwić głosowanie osobom starszym. Karty zostały zaprojektowane na wniosek głównego inspektora ds. wyborów w okręgu, Demokratkę Theresę LePore.

Część wyborców źle odczytała karty i faktycznie oddała głosy na dwóch kandydatów, bądź też - nie na tego kandydata, na którego chciała głosować. Z układu umieszczonych w dwu kolumnach nazwisk i znajdującej się w środku kolumny kratek, które miały być zaznaczane w specjalnym automacie wyborczym, wynikało, że kandydat Demokratów znajdował się dopiero na trzecim, a nie na drugim miejscu, jak stanowi ordynacja wyborcza.

Autorzy karty użytej w tym okręgu twierdzą, że problem został sztucznie wyolbrzymiony. Wątpliwości wyborców potwierdził jednak cytowany przez Associated Press przedstawiciel Amerykańskiego Stowarzyszenia Badania Opinii Publicznej, Don A. Dillman, który określił kartę z Palm Beach jako "mylącą".

W momencie, gdy w okręgu liczono głosy, przed siedzibą lokalnej komisji wyborczej demonstrowało kilkadziesiąt osób, domagających się powtórzenia głosowania.

W innym okręgu Florydy - w Pinellas, gdzie już dokonano powtórnego liczenia głosów, dzisiaj zapowiedziano ponowne liczenie, ponieważ część głosów omyłkowo nie została uwzględniona.

Wszystkie te przypadki mają być zbadane przez komisję na wniosek prawników, reprezentujących wyborców.

W pozostałych stanach USA (bez Oregonu, gdzie wyborcy głosowali korespondencyjnie i gdzie wyników jeszcze nie policzono) Bush i Gore zebrali odpowiednio 246 i 260 głosów elektorskich. Ten z nich, kto wygra na Florydzie, otrzyma kolejnych 25 głosów elektorskich, co wystarczy do uzyskania większości w 538-osobowym Kolegium Elektorskim, które - zgodnie z amerykańskim systemem dwustopniowych wyborów - dokona 18 grudnia oficjalnego wyboru prezydenta USA.

Tymczasem zaczęły pojawiać się spekulacje, że jeśli Al Gore przegra na Florydzie, może próbować zaskarżyć wyniki wyborów do sądu. To, zdaniem prezydenckiego historyka Waltera Bernsa, byłby najczarniejszy scenariusz: - Nawet nie chcę myśleć, co mogłoby się stać, gdyby przegrana partia (...) nie zgodziła się uznać wyników. Stanęlibyśmy wówczas na równi z krajami trzeciego świata, gdzie wynik wyborów jest ostatecznie rozstrzygany na ulicach - powiedział Berns.

Od wczoraj na Florydzie przebywają prawnicy z ramienia zarówno Republikanów, jak i Demokratów. Głównie po to, by nadzorować proces przeliczania głosów.

Zdaniem dziennika "The New York Times", po raz pierwszy w historii Stany Zjednoczone stoją równocześnie w obliczu dwóch poważnych problemów, wiążących się z wynikami głosowania na prezydenta oraz wyborami do Kongresu. Na czym polegają te problemy? Po raz pierwszy prezydent zostanie wybrany niewielką przewagą głosów elektorskich, prawdopodobnie wbrew wynikom głosowania powszechnego.

Demokraci podkreślają, że nie chcą kryzysu konstytucyjnego (czyli możliwości zaskarżenia wyniku wyborów). Szef kampanii Ala Gore'a, William Daley, oświadczył jednak, że ponowne przeliczenie głosów na Florydzie to jednak "dopiero początek".

Republikanie po wyborach zachowają symboliczną przewagę w Senacie i Izbie Reprezentantów, co w czasach upadku dyscypliny partyjnej nie daje im szansy na przeprowadzenie odważniejszych zmian.

Posłuchaj relacji z Waszyngtonu korespondenta RMF FM Grzegorza Jasińskiego:

Tymczasem kandydat Partii Reform na prezydenta USA, Pat Buchanan, powiedział dzisiaj, że sądzi, iż większość z 3407 głosów, jakie zdobył na Florydzie, otrzymał przez pomyłkę, i należą one do wiceprezydenta Ala Gore'a.

- Nie chcę żadnych głosów, których nie otrzymałem, i nie chcę uzyskać żadnych głosów wskutek (czyjejś) pomyłki - oświadczył Buchanan w wywiadzie dla telewizji NBC.

- Wydaje mi się, że te trzy tysiące głosów, o których się mówi - większość z nich to prawdopodobnie nie są moje głosy i może być ich wystarczająco wiele, aby przeważyć szalę na stronę Gore'a - powiedział.

Wynik całej walki o prezydenturę między Gore'em i kandydatem Republikanów, gubernatorem Teksasu George'em Bushem zależy od ponownego przeliczenia głosów na Florydzie, gdzie z hrabstwa (powiatu) Palm Beach nadeszły doniesienia o nieprawidłowościach w głosowaniu.

Buchanan zakwestionował nie tylko ponad 3000 głosów, które padły na niego na Florydzie, lecz również prawidłowość około 19 tysięcy kart wyborczych, unieważnionych w tym stanie wskutek tego, że wyborcy głosowali na nich zarówno na Buchanana, jak i Gore'a. zmyleni nietypowym rozmieszczeniem nazwisk obu kandydatów.

RMF/PAP

Lubię to
Lubię to
0
Super
0
Hahaha
0
Szok
0
Smutny
0
Zły
0
Udostępnij
Masz sugestie, uwagi albo widzisz na stronie błąd?Napisz do nas
Dołącz do nas na: