Otrzymujący pensje w wysokości 12-14 tysięcy euro miesięcznie członkowie wyższej izby parlamentu w restauracji w jej siedzibie, czyli Palazzo Madama, do niedawna płacili za befsztyk wołowy 3 euro, a za smażoną rybę 5 euro. Przystawki i pierwsze dania kosztowały 1-2 euro. Obliczono, że ceny znakomitych dań wynosiły zaledwie 13 procent ich realnego kosztu; resztę pokrywała administracja Senatu. Cennik w najlepszej, a zarazem całkowicie niedostępnej dla osób z zewnątrz restauracji był przez lata przedmiotem krytyki, przede wszystkim ze względu na to, że stołowali się w niej najzamożniejsi w Europie parlamentarzyści. Jej przykład wymieniano wśród licznych przywilejów, jakimi cieszą się włoscy deputowani i senatorowie, także mimo kryzysu i wymogu powszechnych oszczędności. Wszystko zmieniło się, gdy latem lokal został zamknięty na kilka miesięcy z powodu kapitalnego remontu. Nowa restauracja powitała stałych bywalców nowym wystrojem, ale i znacznie wyższymi cenami, o czym zdecydował przewodniczący Senatu Renato Schifani w reakcji na powszechną krytykę. Teraz za cały obiad lub kolację z kilku dań trzeba zapłacić 30 euro, a zatem tyle, ile w większości restauracji w centrum Wiecznego Miasta. Rezultatem tego urealnienia śmiesznych dotychczas cen, jak się podkreśla, jest masowa dezercja senatorów i ich ucieczka do lokalu w pobliskiej Izbie Deputowanych, gdzie płaci się nadal mniej. Podczas gdy tam trwa prawdziwa walka o wolne miejsce przy stoliku czy nawet stojące przy barze, w gmachu Senatu liczba klientów spadła natychmiast drastycznie. W rezultacie tych strat firma prowadząca senacką jadłodajnię wręczyła wypowiedzenia sześciu kelnerom i dwóm kucharzom - podały włoskie media. Cała załoga w związku z groźbą utraty pracy także przez resztę personelu przeprowadziła już spektakularną "okupację" restauracyjnych stolików w obecności zaledwie kilku gości, którzy pozostali mimo wszystko wierni temu miejscu. Kryzys na tym tle zbiega się w czasie z dyskusją w Senacie nad programem oszczędnościowym rządu Mario Montiego. Komentatorzy prasowi podkreślają, że ucieczka przed realnymi cenami posiłków potwierdza powtarzane od dawna opinie, że włoscy politycy, uważani za prawdziwych krezusów, nie są skłonni do rezygnacji ze swych finansowych przywilejów.