"Potrzebny był polski obywatel, minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski, żeby przypomnieć Europejczykom, by pozostali Europejczykami i bronili euro z niezbędną inteligencją i determinacją" - podkreślił Napoletano, podsumowując to przemówienie na łamach kulturalnego dodatku do ekonomicznej gazety. Przytoczył obszerny fragment, w którym polski minister ocenia, że największym zagrożeniem dla bezpieczeństwa i dobrobytu Polski nie byłyby niemieckie czołgi, lecz upadek strefy euro. Napoletano przyznał, że fragment ten zrobił na nim największe wrażenie. Zacytował też słowa szefa polskiej z apelem do Niemiec, jako największej gospodarki UE, o obronę strefy euro. "Jeśli pomyślimy, że Europa pozostawiła Polskę w rękach Hitlera i Stalina, jest się nad czym zastanowić. Ma się nad czym zastanowić przede wszystkim kanclerz Angela Merkel" - skonstatował Napoletano. W komentarzu napisał, że były premier Włoch i były przewodniczący Komisji Europejskiej Romano Prodi zwierzył się kiedyś, że jeden z jego wnuków nazywany jest pieszczotliwie w rodzinie "Polakiem", bo - jak wyjaśnił - "wydaje się pogodzony z cierpieniami, jakie przynoszą mu przeciwności losu". "Profesor wie, co mówi, bo jako przewodniczący Komisji Europejskiej jeździł do Polski wiele razy i mógł dostrzec, obserwując twarze i charaktery, znaki cierpienia, rezultat tylu porażek i europejskiej historii nadużyć. Także z tego powodu słowa Sikorskiego są wyrazem odnalezionej godności kraju, który wreszcie wyzwolił się z wielkiego strachu i pokazuje, że traktuje wejście do Unii jako początek doby trwałego pojednania" - ocenił redaktor naczelny dziennika "Il Sole-24 Ore". "Za tymi gestami kryje się europejski duch, którego wszyscy - począwszy od Niemców - pilnie, absolutnie potrzebujemy. Nauczmy się od nich i nieśmy go naprzód" - podsumował włoski publicysta.