W środę w meksykańskim kongresie zademonstrowano zwłoki dwóch humanoidów, rzekomo kosmitów. Istoty zostały znalezione w kopalni w Peru i mają ponoć 1000 lat. Posiadają po trzy palce u rąk i nóg, nie mają uszu czy nosa, a także kiedyś posiadały duże oczy. - To jest gatunek zupełnie nieznany na Ziemi - mówił Jaime Maussan, człowiek, który stoi za całym wydarzeniem. Dziennikarz i ufolog przekonywał, że tym razem rzeczywiście odkrył dowód na istnienie istot pozaziemskich. Kłopot w tym, że Maussan już dwukrotnie twierdził, że dokonał przełomowego odkrycia. Przypomina o tym w rozmowie z Interią dr Piotr Witek z Centrum Nauki Kopernik. Dwie (nieudane) próby odkrycia UFO - W 2015 roku zaprezentowana przez niego mumia okazała się być zwłokami ludzkiego dziecka. Praktyka mumifikowania ludzkich ciał była znana wśród Indian żyjących w górach peruwiańskich. Charakterystyczna wydłużona czaszka zmarłego dziecka także nie jest niczym nieznanym dla archeologów. Antropolodzy wiedzą, że tamta kultura miała praktykę obwiązywania czaszek, żeby formowały się w wydłużone kształty, prawdopodobnie ze względów religijnych - przypomina dr Witek. - W 2017 roku zgłosił istnienie mumii do telewizji internetowej, która przygotowała kolejny materiał. Prawdopodobnie zdobył je od poszukiwacza w Peru. Te szczątki udało się częściowo zbadać i okazało się, że jest to dosyć osobliwa kombinacja szczątków zwierzęcych i ludzkich. Zaprezentowana czaszka była bowiem zdeformowaną czaszką lamy - dodaje dr Witek. Wobec tego czy najnowsze rewelacje Maussana można uznać za wiarygodne? - Tym razem znów nie zaprezentował żadnego dowodu. Pokazał coś podobnego, co już wcześniej okazało się być fałszerstwem, jednoznacznym fałszerstwem. Jeżeli ktoś taki ma mocne twierdzenia, musi mieć równie mocne dowody. Ten pan ich nie przedstawił - uważa dr Witek. Jak dodaje, prezentacji nie towarzyszyła publikacja żadnej niezależnie zrecenzowanej pracy naukowej, która mogłaby starannie analizować, co to właściwie jest. - Czy jest to faktycznie pozostałość jednej istoty, która kiedyś żyła, czy po prostu mistyfikacja złożona ze szczątek różnych ciał, co już wcześniej jemu samemu się zdarzało - dodaje dr Witek. Przełom czy wielka mistyfikacja? Maussan powoływał się na badanie próbki, którą wysłał do laboratorium na Uniwersytecie Meksykańskim. Sęk w tym, że laboratorium bardzo szybko odcięło się od twierdzeń Maussana, od którego dostało jedynie drobną próbkę skóry, a nie całą rzekomą mumię obcego. - To jest najważniejsze odkrycie XXI wieku - mówił Maussan w meksykańskim kongresie. Dodawał, że świat musi się przygotować na to, że za zjawiskiem UFO kryją się obce cywilizacje odwiedzające Ziemię. - Ten człowiek twierdzi, że są to istoty, które nie mają nic wspólnego z ziemską ewolucją, a jednocześnie prezentuje coś, co jako żywo przypomina istoty żyjące na Ziemi. W ogóle ta przypominająca ludzką sylwetka jest czymś, co jest dramatycznie bardziej podobne do nas niż np. do myszy czy ośmiornicy. Jak więc można twierdzić, że to nie ma nic wspólnego z ziemską ewolucją? Żaden jego argument nie jest przekonujący - dodaje dr Witek, który uściśla, że "zaprezentowane szczątki bardzo dobrze pasują do obecnego w popkulturze wyobrażenia na temat małego, szarego obcego". Nasz rozmówca przypomina, że tego typu historie nie są czymś nowym. Już w 1912 roku miała miejsce słynna sprawa Człowieka z Piltdown, kiedy to przedstawiono szczątki nazwane "brakującym ogniwem" pomiędzy małpą a człowiekiem. Okazało się, że są złożone z małej ludzkiej czaszki i szczęki orangutana. - Tego typu próby wybicia się na sławę są znane. Nie zarzucam, że pan Maussan chce wszystkich oszukać. Być może sam w to wierzy, ale nie przedstawia żadnych wiarygodnych dowodów, za to dużo twierdzeń - uważa dr Witek. - Ta cała afera odciągnęła uwagę od dużo ciekawszych rzeczy, które mają się wydarzyć w czwartek. NASA ma bowiem zaprezentować raport na temat niezidentyfikowanych obiektów latających, co jest dużo ciekawszym zjawiskiem niż podrobione mumie - konkluduje dr Witek.