Rada poinformowała, że po przeliczeniu wyników z 93 proc. lokali wyborczych Maduro uzyskał ok. 68 proc. głosów a jego najgroźniejszy rywal Henri Falcon - ok. 22 proc. Na Maduro oddało głosy 5,8 mln uprawnionych do głosowania a na Henri Falcona - 1,8 mln. Frekwencja przy urnach wyniosła 46,1 proc. Zwolennicy Maduro w stolicy kraju - Caracas powitali zwycięstwo ich kandydata tańcami na ulicach w pobliżu pałacu prezydenckiego Miraflores i odpalaniem ogni sztucznych. Tymczasem Falcon oświadczył, że nie uzna wyniku wyborów ze względu na liczne nieprawidłowości w ich przeprowadzeniu. Zaliczył do nich m. in. umieszczenie ponad 13 tys. punktów kolportujących prorządowe materiały propagandowe w pobliżu lokali wyborczych. W rozmowie z dziennikarzami po zamknięciu lokali wyborczych Falcon oświadczył też, że jego szanse zmniejszył także apel opozycji bojkotu wyborów. Opozycja wezwała do bojkotu ponieważ uważa - podobnie jak większość społeczeństwa - że wynik wyborów był z góry przesądzony na korzyść obecnego prezydenta. Z tych samych powodów do powtórzenia głosowania wezwał inny kandydat do prezydentury pastor Javier Bertucci. Maduro odwoływał się głównie do swych zwolenników w najbiedniejszych okręgach wyborczych, które - jak pisze Reuters - pozostają bastionem rządu mimo szalejącej inflacji i coraz dotkliwszych braków rynkowych napędzających wielocyfrową inflację. Przed kamerami telewizji Maduro zapewniał, że "proces wyborczy pozwoli wkroczyć Wenezueli w etap stabilizacji politycznej". Stany Zjednoczone, podobnie jak wiele innych krajów, uznały wybory w Wenezueli za nieprawomocne.