, prezydent Władimir Putin, szef unijnej dyplomacji Javier Solana, sekretarz generalny Jaap Hoop de Scheffer, szefowa dyplomacji Izraela Tzipi Livini, wpływowi senatorowie z USA John McCain (poważny kandydat na prezydenta po Bushu) i Joe Lieberman. To kilka najważniejszych nazwisk z grupy 370 prezydentów, premierów i ministrów, którzy zjawili się Monachium. Polskę będzie reprezentował Krzysztof Miszczak, dyrektor departamentu w kancelarii premiera. Do Monachium miał jechać szef Radosław Sikorski, ale w poniedziałek podał się do dymisji. Rozmówcy "Wyborczej" z kręgów polskiej dyplomacji uważają, że w zastępstwie mogła jechać szefowa dyplomacji Anna Fotyga albo jeden z wiceministrów spraw zagranicznych. Min. Fotyga uznała jednak, że nie ma potrzeby wysyłania nikogo z jej resortu. Milczenie Polski w Monachium to - po nieobecności przedstawicieli rządu ma forum ekonomicznym w szwajcarskim Davos, gdzie co roku spotyka się śmietanka międzynarodowej polityki i biznesu - kolejny sygnał, że polskie władze same skazują się na międzynarodową marginalizację, powiedzieli "Gazecie Wyborczej" jej rozmówcy. Minister obrony Aleksander Szczygło tłumaczy, że Polska nie ma swojego wysokiego przedstawiciela na konferencji w sprawie bezpieczeństwa w Monachium, bo zaproszenie wystawiono na Radosława Sikorskiego, a ten przestał być szefem MON. Aleksander Szczygło podkreśla, że za polską politykę zagraniczną odpowiada szef MSZ-tu. - Polska polityka zagraniczna, z godnie z podziałem kompetencji w rządzie, przypisana jest ministrowi spraw zagranicznych. I to minister spraw zagranicznych wyznacza, w porozumieniu z prezydentem i premierem główne kierunki polskiej polityki zagranicznej - mówi szef resortu obrony. Minister Szczygło nie chciał odpowiedzieć na pytanie, czy to minister spraw zagranicznych Anna Fotyga powinna była pojechać do Monachium.