zwyciężył w Karolinie Północnej zdobywając 56 proc. głosów; Clinton uzyskała tam 42 proc. W Indianie otrzymała 51, zaś Obama 49 procent głosów. Była Pierwsza Dama wyprzedziła rywala jedynie o około 21 tysięcy na ponad 1,2 mln oddanych tutaj głosów. Dzięki wysokiemu zwycięstwu w Karolinie Północnej, czarnoskóry senator z Illinois zdobył łącznie we wtorek głosy około 100 nowych delegatów na przedwyborczą konwencję Demokratów, która pod koniec sierpnia nominuje kandydata partii w listopadowych wyborach prezydenckich. Obama umocnił się w ten sposób na pozycji faworyta w wyścigu do nominacji. W pierwszych komentarzach pojawiają się nawet głosy, że rywalizacja jest już właściwie rozstrzygnięta i że kandydatem Demokratów w tegorocznych wyborach będzie Obama. Triumfujący, charyzmatyczny senator wystąpił wieczorem na wiecu w Raleigh, w Karolinie Północnej, entuzjastycznie powitany przez kilka tysięcy swoich zwolenników. Obama powiedział, że nie jest prawdą - jak twierdzą eksperci polityczni - że Partia Demokratyczna jest podzielona i że jego przedłużająca się walka z Clinton o nominację zaszkodzi Demokratom w konfrontacji z republikańskim kandydatem do Białego Domu, senatorem z Arizony Johnem McCainem. - W tych wyborach ostatecznie nie chodzi o mnie, o senator Clinton, czy o senatora McCaina. Chodzi o was i o przyszłość Ameryki, która nie może sobie pozwolić na kolejne cztery lata rządów takich, jak za kadencji prezydenta Busha. Pójdziemy do wyborów zjednoczeni - powiedział Obama. Podkreślił, że nie można pozwolić, aby kampania wyborcza koncentrowała się na "gafach i potknięciach" kandydatów, co odwraca uwagę od potrzebnej dyskusji o poważnych problemach, które trapią Amerykę.