16-letni Bryce Brooks był z rodziną i ich znajomymi na wakacjach w mieście Pensacola na Florydzie, gdy doszło do tragedii. 6 kwietnia grupa wybrała się na plaże Perdido Key. Dorośli przebywali na lądzie, a ich dzieci kąpały się w oceanie. Nagle 16-letni Bryce zobaczył, że czworo z nich zaczęła się topić. Chłopak pobiegł, by ich ratować, jednak nie mógł poradzić sobie z prądem morskim, który zaczął wciągać go pod wodę. Brooks zdążył jednak wydać z siebie okrzyk z prośbą o pomoc. Uratowali innych, ale nie siebie. Zmarł kolega Bruce'a "Nasz syn Bryce, gdy sam był wciągany przez prąd, wołał o pomoc, ale nie dla siebie. Prosił o pomoc dla innych dzieci, którymi się opiekował" - powiedział ojciec chłopaka na zorganizowanej konferencji. Do akcji ruszył jego kolega Charles Johnson II, który również został wciągnięty pod wodę. Brooksa i Johnsona nie udało się uratować. Zostali przetransportowani samolotem do szpitala, gdzie lekarze stwierdzili zgon. Doszło do zatrzymania akcji serca. USA: 16-latek uznany za bohatera Czyn Bryce'a Brooksa został uznany za bohaterski. W jego rodzinnej Atlancie w stanie Georgia rodzice zorganizowali konferencje poświęconą synowi. Ponadto fundacja Get Your Teach On stworzyła zbiórkę dla bliskich chłopaka, na której obecnie zebrano ponad 90 tysięcy dolarów. "Działania Bryce'a pomogły uratować kilka innych żyć" - powiedzieli organizatorzy zbiórki. Ten artykuł skomentujesz tutaj! Czytaj też: Nowe przepisy w UE? Dla tych kierowców prawo jazdy tylko na 5 lat