W poniedziałek służby w amerykańskim stanie Indiana ogłosiły aresztowanie w sprawie nierozwiązanego morderstwa dwóch nastolatek, do którego doszło w 2017 roku. Podano, że zatrzymany został pracownik apteki, który mieszkał w tym samym trzytysięcznym mieście, co jego ofiary. 50-latek usłyszał zarzuty zabójstwa 13- i 14-latki, jednak jak powiedział nadinspektor policji stanowej Doug Carter "śledztwo jest dalekie od zakończenia". - Jeśli jakakolwiek inna osoba miała jakikolwiek udział w tych zabójstwach, to zostanie pociągnięta do odpowiedzialności - powiedział. Po ogłoszeniu aresztowania, w mediach społecznościowych pojawiło się zdjęcie, na którym widać podejrzanego siedzącego w lokalnym barze. Na ścianie za jego plecami wisiał sporządzony przez policję portret, który miał przedstawiać wizerunek mordercy nastolatek. 50-latek nie przyznaje się do winy Oskarżony o morderstwo to licencjonowany technik farmaceutyczny, który pracował w lokalnej aptece. Jak podają media, dowody w tej sprawie zostały czasowo utajnione, aby uniknąć ewentualnej manipulacji. Aresztowany 50-latek nie przyznaje się do winy, a do jej udowodnienia jest uważany za niewinnego. - Wszystkie osoby aresztowane są uznawane za niewinne - mówił Carter na konferencji prasowej. "Wiedzieliśmy, że zabójca może żyć wśród nas" Dwie nastolatki - Abby i Libby zginęły w 2017 roku. Feralnego dnia krewny wysadził dziewczynki na szklaku turystycznym w pobliżu mostu Monon High Bridge, gdzie chciały pospacerować. Dzień później, 14 lutego znaleziono ich ciała w lesie w pobliżu szlaku. Policjanci do tej pory nie ujawnili tego, jak zginęły nastolatki, do wiadomości publicznej nie trafiły też żadne dowody zebrane w tej sprawie. Babcia jednej z nastolatek w rozmowie z mediami mówiła, że aresztowany wywoływał kiedyś zdjęcia ich rodziny w sklepie, w którym pracował. Z kolei dziadek Libby mówił, że wiedzieli, że zabójca może żyć pośród nich i "ukrywać się na widoku". - Dlatego nigdy nie przestaliśmy go szukać - mówił.