Serhij Demediuk, który w przeszłości stał na czele rządowej cyberpolicji, uważa, że ataku dokonała grupa hakerska UNC1151, mająca powiązania z białoruskimi służbami specjalnymi. Grupa ta w przeszłości atakowała Litwę, Łotwę, Polskę i Ukrainę, rozpowszechniając treści krytykujące NATO. - Użyte złośliwe oprogramowanie jest podobne do tego, którego używała grupa ATP-29 - poinformował Demediuk, odnosząc się do grupy, podejrzewanej o ataki hakerskie w USA przed wyborami prezydenckimi w 2016 roku. Atak na około 70 rządowych witryn Masowy cyberatak objął około 70 rządowych stron internetowych różnych struktur szczebla ogólnokrajowego i regionalnego na Ukrainie. Nastąpił w nocy z czwartku na piątek. Prokuratura ukraińska wszczęła śledztwo w tej sprawie. Uczestniczą w nim również zagraniczni partnerzy Ukrainy. Był to największy pod względem zasięgu atak cybernetyczny na ukraińskie państwowe strony internetowe od czterech lat - zaznaczył. Państwowe centrum obrony cybernetycznej zostało poinformowane o zdarzeniu o godz. 4 rano. Komunikaty także po polsku: Ukrainiec! To za twoją przeszłość Służba Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) przekazała, że na głównej stronie zaatakowanych serwisów pojawiały się komunikaty "o prowokacyjnym charakterze". "Przy tym zawartość stron nie została zmieniona, a według naszych informacji nie doszło do wycieku danych osobowych" - dodano. Po wejściu na stronę MSZ pojawiał się komunikat w trzech wersjach językowych: po ukraińsku, rosyjsku i po polsku - informuje Interfax-Ukraina. Napisano w nim: "Ukrainiec! Wszystkie twoje dane osobowe zostały przesłane do wspólnej sieci. Wszystkie dane na komputerze są niszczone, nie można ich odzyskać. Wszystkie informacje o tobie stały się publiczne, bój się i czekaj na najgorsze. To za twoją przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Za Wołyń, za OUN UPA, Galicję, Polesie i za tereny historyczne".