Thompson, który od dawna sugerował, że chce kandydować, ale oficjalnie tego nie deklarował, ogłosił swoją decyzję w nocy ze środy na czwartek (czasu USA) w popularnym programie komika telewizyjnego Jaya Leno. W podobny sposób przedstawił kilka lat temu swą kandydaturę na gubernatora Kalifornii słynny aktor filmowy Arnold Schwarzenegger. Według sondaży, wśród republikańskich kandydatów Thompson ma niewiele mniejsze poparcie niż lider stawki, były burmistrz Nowego Jorku Rudy Giuliani. O nominację ubiega się dziewięciu polityków GOP, ale z sondaży wynika, że wyborcy nie są zadowoleni z faworytów: Giulianiego, senatora Johna MacCaina i byłego gubernatora Massachusetts Mitta Romneya. Nie ufają im zwłaszcza religijni konserwatyści, gdyż w takich sprawach jak aborcja, podatki czy imigracja zajmowali oni stanowisko zbliżone do Demokratów. Thompson jest tu bliższy poglądom republikańskiej prawicy i ma ona nadzieję, że zjednoczy wokół siebie tradycyjnych, konserwatywnych sympatyków partii - podobnie jak kiedyś prezydent Ronald Reagan, który też był aktorem, zanim wybrał karierę polityczną. Sceptycy zwracają jednak uwagę, że Thompson "wstępuje na ring" bardzo późno, około pół roku po większości swoich rywali. Ci ostatni zdążyli już zebrać miliony dolarów funduszy na kampanię wyborczą, zorganizować sztaby doradców i odwiedzić większość kluczowych stanów. W programie Jaya Leno były senator powiedział jednak, że nie uważa, by spóźnienie mu zaszkodziło. "Nie sądzę, by ludzie sobie powiedzieli: ten facet byłby dobrym prezydentem, ale nie włączył się (do wyścigu) wystarczająco wcześnie" - oświadczył. Zapowiedział, że wkrótce na swej stronie internetowej przedstawi swój program i powody, dla których zdecydował się kandydować. Amerykanie bardziej znają na razie Thompsona jako aktora - popularność zdobył rolą prokuratora w serialu "Prawo i porządek" - niż jako polityka. W Senacie niczym specjalnym się nie wyróżnił. Na dwie godziny przed ogłoszeniem przez Thompsona swej kandydatury, w Durham w stanie New Hampshire odbyła się kolejna debata telewizyjna ubiegających się o Biały Dom Republikanów. Thompson nie wziął w niej udziału. Uczestnicy debaty kąśliwie to komentowali, dając do zrozumienia, że były senator lekceważy wyborców. W czasie debaty republikańscy pretendenci wyrażali poparcie dla wojny w Iraku i przekonanie, że obecna strategia prezydenta Busha, oparta na zwiększeniu liczby wojsk, przyniesie owoce. Wyjątkiem był kongresman z Teksasu Ron Paul, który nawoływał do natychmiastowego wycofania się z Iraku. Niemal wszyscy podkreślali też, że USA nie mogą dopuścić do uzbrojenia się Iranu w broń nuklearną, i sugerowali, że jeżeli będzie to konieczne, należy w tym celu nawet użyć siły. W czasie dyskusji doszło też do polemiki między Giulianim a Romneyem, który zarzucił byłemu burmistrzowi, że Nowy Jork stał się azylem dla nielegalnych imigrantów. Giuliani replikował, że za jego rządów zmniejszono w mieście przestępczość o połowę, do czego przyczyniła się m.in. współpraca policji z imigrantami.