Eksperci podkreślają w najnowszej analizie, że Prigożyn "nadal tworzy rozbieżności w rosyjskim rządzie" w związku z budowaną tzw. linią Wagnera - czyli paśmie umocnień na północnym wschodzie Ukrainy. Wydaje się, że wątek ten nie jest zbieżny z rozpowszechnianą przez Kreml narracją na temat przebiegu wojny - czytamy. Kanały w Telegramie związane z Prigożynem i grupą Wagnera podały, że rosyjscy regionalni urzędnicy wstrzymali rozszerzenie "linii Wagnera", tworzonej wzdłuż linii frontu w obwodzie ługańskim i donieckim oraz w rosyjskim obwodzie biełgorodzkim. Problemy z obroną obwodu biełgorodzkiego Prigożyn oskarżył rosyjskich urzędników, których określił jako "wrogich biurokratów", o to, że "bezpośrednio opowiadają się przeciwko interesom ludności" i nie bronią jej. Jak podkreśla ISW, "rosyjska społeczność nacjonalistyczna niejednokrotnie oskarżała Kreml o to, że nie jest on w stanie obronić granicy obwodu biełgorodzkiego", graniczącego z Ukrainą. Możliwe, że Prigożyn stara się wzmocnić ich żądania - wskazują analitycy. "Kreml najpewniej próbuje utrzymać swoje ograniczone ramy wojny, co zapewne będzie irytować społeczność nacjonalistyczną, którą niepokoi brak obrony wokół obwodu biełgorodzkiego" - napisano. Grupa Wagnera to prywatna firma wojskowa powiązana z prokremlowskim biznesmenem Prigożynem. Jeszcze przed rozpoczęciem prowadzonej na pełną skalę inwazji Rosji na Ukrainę grupa Wagnera została obłożona sankcjami przez USA i Unię Europejską. Firmie najemniczej zarzuca się udział w trwającej od 2014 r. rosyjskiej agresji na ukraiński Donbas oraz "poważne łamanie praw człowieka" w miejscach takich jak Libia, Syria czy Republika Środkowoafrykańska.