Assad zagwarantował sobie 97 procent w majowym głosowaniu, w którym był jedynym kandydatem. Wczoraj wygłosił mowę w parlamencie prezentując najważniejsze punkty polityki wewnętrznej i zagranicznej. Powiedział w niej, że oczekuje od Izraela jasnego opowiedzenia się po stronie pokoju. 41- latek przejął urząd w 2000 roku po śmierci ojca Hafeza al-Assada, który rządził krajem twardą ręką przez trzy dekady. Partia Baas, która od czasu dojścia do władzy w 1963 roku rządzi za pomocą praw wyjątkowych, powiększyła w kwietniowych wyborach stan posiadania w parlamencie. Główne partie opozycyjne je zbojkotowały, bo uważały, że wynik i tak był z góry przesądzony. Minister spraw wewnętrznych twierdzi, że ogromna większość Syryjczyków opowiedziała się za prezydentem. - Ostatnie lata pokazały ogromną kompetencję prezydenta w radzeniu sobie z kryzysami - dodaje. Waszyngton naciska na Syrię, by przestała się mieszać w sprawy sąsiedniego Libanu, który jest w swoistym klinczu pomiędzy partiami pro i anty Syryjskimi. USA oskarżają Damaszek także o podburzanie powstania w Iraku. Z tego powodu stosunki pomiędzy oba krajami znacznie się pogorszyły w drugiej połowie pierwszej kadencji Assada, co doprowadziło do wprowadzenia przez USA sankcji ekonomicznych. Assad znalazł się także pod silną międzynarodową presją w 2005 roku, gdy zamordowano byłego premiera Libanu Rafiqa Haririego w Bejrucie, który był wówczas pod syryjską kontrolą.