Świat świętuje zaprzysiężenie prezydenta USA
Zaprzysiężenie Baracka Obamy - nowego prezydenta USA - świętowano we wtorek na całym świecie: od Kenii, po amerykańskie bazy wojskowe w Afganistanie.
Radość z powodu inauguracji prezydenta manifestowano w wielu stolicach Europy, a w Kenii, w Kogelo - rodzinnej miejscowości nieżyjącego już ojca Obamy - 3 tysiące osób świętowało tańcząc i śpiewając.
Na dwu gigantycznych ekranach, otoczonych napisami "Gratulacje, nasz synu, nasza nadziejo", obecni obserwowali odbywającą się w Waszyngtonie ceremonię inauguracji.
Kenijczycy, ubrani w swe najlepsze stroje, przybyli do Kogelo z całego regionu jeziora Wiktorii, na zachodzie kraju. Miejscowość w tym dniu nazwano "lokalną stolicą świata".
"
Turyści zagraniczni również przyjechali do Kogelo, by wziąć udział w uroczystościach.
Zaprzysiężenie Obamy, transmitowały kanały telewizji kenijskiej; około 2000 osób zgromadzonych przez ogromnym ekranem na Uniwersytecie Nairobi krzyczało z emocji, gdy Obama składał przysięgę. Nawet niektóre lokalne dyskoteki zorganizowały "noc inauguracyjną".
W Berlinie tysiące Niemców i Amerykanów uczestniczyło w fecie zorganizowanej przez "Democrats Abroad" ("Demokraci za granicą") - stowarzyszenie członków amerykańskiej partii demokratycznej mieszkających poza krajem.
W Madrycie około 650 osób zebrało się w jednym z hoteli, by śledzić ceremonię zaprzysiężenia. Ci, których nie pomieściły oficjalne sale, przysłuchiwali się wydarzeniom u wejścia.
Zebrani bili brawa za każdym razem, gdy pokazywano Obamę, a w chwili gdy został zaprzysiężony, tłum zaczął wiwatować i wymachiwać amerykańskimi flagami. Niektórzy rzucali się sobie w ramiona.
Podobne uroczystości odbywały się również w wielu miastach we Francji.
"Dzień Obamy", któremu towarzyszyły publiczne debaty, popcorn, hot dogi i wielkie telebimy zorganizowano w Alzacji w Schiltingheim.
W "Camp Phoenix", bazie wojsk USA w okolicach Kabulu, żołnierze krzyczeli i bili brawa na cześć przywódcy Ameryki.
Emocje były równie żywe w bazach amerykańskich w Iraku; Shawn i Carla Bruce, afro-amerykańskie małżeństwo które służy w Iraku, obydwoje w randze sierżanta, trzymali się za ręce i płakali. - Poświęciłem całe życie krajowi, który kocham i jestem szczęśliwy, że Afro-Amerykanin zostaje prezydentem Stanów Zjednoczonych - powiedział Shawn Bruce.
INTERIA.PL/PAP