Sikorski o wprowadzeniu wiz dla... Amerykanów
Szef MSZ Radosław Sikorski przyznał, że "badał organizacyjnie" możliwość wprowadzenia wiz dla Amerykanów, jednak - jak podkreślił - jest to "trudniejsze" w związku z wejściem Polski do strefy Schengen.
Prezydent Barack Obama po środowym spotkaniu z prezydentem Bronisławem Komorowskim w Waszyngtonie wyraził nadzieję, że wizy dla Polaków zostaną zniesione do końca jego kadencji. Kadencja Obamy zakończy się w styczniu 2013 roku. Amerykański prezydent deklarował podczas spotkania z dziennikarzami, że sprawa zniesienia wiz dla Polaków jest dla niego priorytetem
Szef MSZ był pytany w piątek w TVP1, czy Polska, na zasadzie retorsji, nie powinna wprowadzić wiz dla Amerykanów.
- Faktycznie Stany Zjednoczone złamały umowę z nami z początku lat 90. Wtedy, gdy Polska jednostronnie zniosła wizy dla Amerykanów, Stany Zjednoczone zobowiązały się, że co prawda dla nas będą wizy, ale będą bezpłatne - powiedział Sikorski.
- One niby są bezpłatne, ale płaci się ponad 100 dolarów za przywilej złożenia podania o wizę - podkreślił szef MSZ. W przypadku wiz nieimigracyjnych do USA - jak wynika z informacji podanych na stronie internetowej amerykańskiej ambasady - opłata za rozpatrzenie podania wizowego wynosi 140 dolarów, czyli około 434 zł.
Szef MSZ przyznał, że "badał organizacyjnie" możliwość wprowadzenia wiz dla Amerykanów. - To jest trudniejsze po naszym wejściu do Schengen, bo większość Amerykanów ląduje w Europie poza Polską, w Monachium, Frankfurcie, Londynie i przybywa do Polski na lotach wewnętrznych schengenowskich - tłumaczył Sikorski.
Odnosząc się do zakończonej w czwartek wizyty Komorowskiego w Stanach Zjednoczonych, Sikorski powiedział, że była to "wizyta zapoznawcza".
- Ale to, że prezydent Stanów Zjednoczonych zaprosił naszego prezydenta tak szybko po jego wyborze na to stanowisko, świadczy o poważnym traktowaniu - ocenił szef MSZ.
Pytany o opinię niektórych komentatorów, że zaproszenie Komorowskiego mogło być "rozgrywką" Obamy, który potrzebuje polskiego poparcia dla układu rozbrojeniowego START2, Sikorski odpowiedział: "politycy nawzajem siebie potrzebują i prowadzą swoje gry, to nic szokującego ani nadzwyczajnego".
W ocenie Sikorskiego to dobrze, że Polska "może się wpisać w politykę supermocarstwa czymś, co leży w naszym interesie". Szef MSZ podkreślił, że "gdy uregulowany zostanie poziom broni strategicznych międzykontynentalnych, to świat będzie zmuszony do zabrania się za kolejny szczebel - czyli za bronie taktyczne, które nam najbardziej zagrażają".
Szef MSZ jest zdania, że w Polsce pokutuje takie przekonanie, że jeśli polski polityk jedzie do Waszyngtonu, to musi coś tam uzyskać, a - jak zaznaczył Sikorski - jesteśmy tymczasem 21. gospodarką na świecie i stosunkowo ważnym sojusznikiem USA w Europie.
Według szefa MSZ ważne jest także to, że prezydenci Polski i USA nawoływali podczas wizyty Komorowskiego "do wolnych wyborów na Białorusi, wymienili poglądy co do Ukrainy, co do polityki wobec Rosji i nakreślili perspektywy współpracy zarówno w sprawach bezpieczeństwa, jak i przy promocji demokracji".
INTERIA.PL/PAP