Większość podróżujących zaginionym samolotem pochodziło z Chin. Około 30 członków rodzin zebrało się w piątek w pobliżu głównego lotniska w Pekinie, w nadziei na spotkanie któregoś z malezyjskich urzędników, ale nikt do nich nie wyszedł. - Chcemy dostać się na Reunion i samodzielnie szukać szczątek - powiedziała Hu Xiufang, której trzej bliscy, w tym syn, byli na pokładzie zaginionego samolotu. - Wszyscy chcemy się tam znaleźć. Malezja jest za to odpowiedzialna, i powinna pomóc w uzyskaniu odpowiednich dokumentów - dodała kobieta. W czwartek rano premier Malezji oświadczył, że znalezione na Reunion szczątki skrzydła pochodzą z Boeinga 777, ale francuscy śledczy powiedzieli jedynie o "bardzo dużym prawdopodobieństwie". Z kolei malezyjski minister transportu Liow Tiong powiedział, że na Reunion odkryto też fragmenty siedzisk i okien, ale ich przynależność do zaginionego samolotu "musi zostać zweryfikowana przez stronę francuską". Tymczasem francuskie źródła poinformowały, że śledczy nie dostali żadnych nowych szczątek. Lu Zhanzhong, krewny jednej z ofiar, podkreślił, że chce się dostać na wyspę, żeby poznać prawdę o katastrofie. - Chcę zobaczyć, czy jest tam bagaż mojego syna - powiedział mężczyzna w rozmowie z AFP. Samolot linii lotniczych Malaysia Airlines, z 239 osobami na pokładzie, w tym 153 obywatelami Chin, zaginął w zeszłym roku, w czasie lotu z Kuala Lumpur do Pekinu. Władze malezyjskie uznały, że zatonął w południowej części Oceanu Indyjskiego.Krewni chińskich pasażerów, od początku kwestionują oficjalne informacje, przekazywane przez malezyjskie władze. Wierzą, że ich bliscy żyją, i być może są przetrzymywani w nieznanym miejscu. Niektórzy członkowie rodzin noszą białe koszulki z napisem "Modlimy się o bezpieczny powrót MH370". Bliscy pasażerów narzekają także na zachowanie urzędników. - Malezyjski rząd nie wysłał nikogo na spotkanie z nami - żali się Jiang Hui, którego matka leciała feralnym samolotem. - Nie wiem czego się obawiają, albo co próbują ukryć - dodaje.