Przepowiednię silnych wstrząsów, jakie miały 11 maja 2011 r. nawiedzić włoską stolicę i ją zniszczyć, przypisuje się zmarłemu w 1979 roku sejsmologowi - amatorowi Raffaele Bendandiemu. Nie została ona jednak przez niego spisana i nie ma nawet dowodów, że w ogóle z taką hipotezą wystąpił. Wiadomość o tej wróżbie rozpowszechniano w ostatnich tygodniach w Internecie, przede wszystkim na Facebooku. We Włoszech, które leżą na terenie sejsmicznym, jak każdego dnia zanotowano w środę 37 niegroźnych wstrząsów, przede wszystkim w rejonie Apeninów i wulkanu Etna na Sycylii; natomiast ani jednego w stołecznym regionie Lacjum. W okresie psychozy, jakiej ulegli niektórzy rzymianie w rezultacie rozpowszechnienia przepowiedni (uważanej za całkowicie bezpodstawną) na dzień otwarty do Instytutu Geofizyki i Wulkanologii przyszło 2 tysiące osób, wśród nich uczestnicy szkolnych wycieczek. Na pytania zwiedzających odpowiadało 40 sejsmologów, którzy przygotowali specjalne pokazy multimedialne. Tłumaczyli, jak dochodzi do trzęsień ziemi, a przede wszystkim podkreślali, że przy obecnym stanie wiedzy nie sposób ich precyzyjnie przewidzieć. Usatysfakcjonowany był szef Instytutu Enzo Boschi. "Mam wrażenie, że ludzie zaczynają powoli rozumieć co to jest trzęsienie ziemi"- powiedział. Dodał zarazem: "Dzisiaj wszyscy zafascynowani są proroctwem końca świata, ale to, co jest naprawdę potrzebne, to troska o to, by budynki były bezpieczne". - Trzeba jeszcze bardzo dużo zrobić, by poprawić świadomość na ten temat - przyznał dyrektor Krajowego Centrum ds. Trzęsień Ziemi Giulio Selvaggi. - Najważniejsze, że zamieniliśmy dzień strachu przed trzęsieniem ziemi w dzień na rzecz edukacji - dodał. - Była to okazja , by zrozumieć znaczenie informacji naukowej - zauważył sejsmolog Alessandro Amato. Ludzie, którzy uczestniczyli w dniu otwartym w Instytucie, przyznawali wychodząc z niego, że są po prelekcjach i pokazach znacznie spokojniejsi. W tym wyjątkowym dniu psychozy w Rzymie niektórzy jego mieszkańcy wyjechali z miasta, inni nie posłali dzieci do szkół lub nie poszli do pracy. Obliczono, że do pracy nie przyszło 20 procent rzymian. Największe wrażenie robiły jednak pozamykane sklepy i lokale gastronomiczne w zamieszkanej przez chińskich imigrantów dzielnicy Esquilino. W jednym z tamtejszych barów barman serwował kawę w kasku.