O zamiarach Davida Baertena wiedziały jedynie żona i dzieci, którzy pomogli mu w realizacji planu. W mediach społecznościowych przekazano informację o śmierci mężczyzny, a jedna z córek udostępniła nawet poruszający wpis. Czytaj też: Ekwador: Szokujące sceny podczas pogrzebu. "Zmarła" obudziła się we własnej trumnie "Spoczywaj w pokoju, tatusiu. Nigdy nie przestanę o tobie myśleć. Dlaczego życie jest takie niesprawiedliwe? Dlaczego ty? Miałeś zostać dziadkiem, a przed tobą było jeszcze całe życie. Kocham cię! Kochamy cię! Nigdy cię nie zapomnimy" - przytacza treść wiadomości "Daily Mail". Belgia: Rodzina przybyła na pogrzeb. "Zmarły" przyleciał helikopterem W ubiegły weekend w pobliżu miasta Liege w Belgii zorganizowano pogrzeb tiktokera. Takiego obrotu spraw żałobnicy z pewnością się nie spodziewali. Baerten zjawił się na własnym pogrzebie w wielkim stylu - nadleciał helikopterem, a cała akcja była nagrywana przez innego uczestnika. Wszystko trafiło do sieci. Na filmiku widać, jak zgromadzeni początkowo wydają się być zdezorientowani, jednak po chwili część z nich biegnie do mężczyzny i pada mu w ramiona. Działania mężczyzny, który na TikToku zebrał grono 165 tys. obserwatorów spotkało się z krytyką niektórych środowisk. 45-latek został poniekąd zmuszony do wyjaśnienia swojego żartu. Jak wytłumaczył, sfingował swoją śmierć, żeby zobaczyć, jaka będzie reakcja dalszej rodziny, która - według niego - przestała z nim utrzymywać kontakt. Chciał dać najbliższym nauczkę. "Czułem się niedoceniany" - To, co widzę w mojej rodzinie, często mnie rani. Nigdy nie jestem na nic zapraszany. Nikt mnie nie widzi. Wszyscy się od siebie oddaliliśmy. Czułem się niedoceniany - mówił mężczyzna. Dlatego, jak dodał, chciał dać najbliższym nauczkę i pokazać, że "nie należy czekać, aż ktoś umrze, żeby się z nim spotkać". Zobacz: Wyzwanie z TikToka przyczyną tragedii. Ciało chłopca poparzone w 80 proc. Baertan zaznaczył również, że chociaż na pogrzeb przybyła jedynie część jego rodziny, pozostali skontaktowali się z nim po całej akcji. - To dowodzi, komu naprawdę na mnie zależy - stwierdził. - Ci, którzy nie przyszli, skontaktowali się ze mną, by się spotkać. Więc w pewnym sensie wygrałem - dodał. Część fanów tiktokera przyznała, że mężczyzna dał rodzinie cenną lekcję i nie powinien przejmować się negatywnymi komentarzami. Wielu jednak przyznało, że poczuli się oszukani, ale ulżyło im, kiedy dowiedzieli się, że Baertan żyje.