"Przemówienie Christiana Lindnera, deklaracja rządowa wyimaginowanego gabinetu, bardziej pasowała do koalicji chadeków z liberałami niż do realnie istniejącej koalicji SPD, Zielonych i FDP. Widział on przyszłe rządy na pełnym morzu w obliczu wielu groźnych gór lodowych. Cóż innego miałoby to oznaczać niż: będziemy na pokładzie Titanica, jeśli nie poprawimy szybko i dogłębnie wielu rzeczy. W jego wymarzonym rządzie jest to z pewnością możliwe" - komentuje "Frankfurter Allgemeine Zeitung". Jak dodaje dziennik, "już rano Bundestag przekonał się, jak wygląda prawdziwy rząd". "Ustawa o zmianie systemów ogrzewania, która stała się znakiem rozpoznawczym rządu bez steru, ma zostać przyjęta bez ponownego wysłuchania i bez konsultacji" - czytamy. "Jeśli życzenia i rzeczywistość mają się ponownie pokryć, jasne jest, co Lindner będzie musiał zrobić. Ale on wciąż gra pierwsze skrzypce w orkiestrze, która pozostała lojalna wobec słynnego parowca aż do jego gorzkiego końca" - pisze "FAZ". "Pierwsze posiedzenie Bundestagu po wakacjach jak pierwszy dzień w szkole" Z kolei "Frankfurter Rundschau" ostrzega: "Letnia przerwa parlamentarna dobiegła końca, ale wszystkie problemy polityczne nadal istnieją. Jest to raczej otrzeźwiająca wiadomość, którą posłowie koalicji rządowej musieli sobie uświadomić we wtorek". "Pierwsze posiedzenie Bundestagu po wakacjach zawsze przypomina w jakiś sposób pierwszy dzień w szkole. To szczególne podekscytowanie, które towarzyszy nowemu początkowi, nawet jeśli jest on tylko niewielki. Niestety, projekt budżetu na przyszły rok nie zawiera w sobie tego czegoś. Nie ma nic ekscytującego w konieczności powrotu do szarej codzienności, zwłaszcza gdy chodzi przede wszystkim o cięcia budżetowe" - uważa dziennik. Jak zaznacza "Nuernberger Zeitung", "prawdziwym problemem tego kraju nie jest przestrzeganie hamulca zadłużenia". "Rząd odniesie sukces dzięki kilku sztuczkom. Problemem jest usunięcie zaległości inwestycyjnych. Krytykowanie inwestycji w czasach recesji jako nominalnie zbyt niskich jest tanim chwytem. Wielokrotnie już dowiedziono, że same pieniądze nie pomagają, jeśli jest zbyt mało ludzi, którzy mogą je wydać i zbyt wiele osób w polityce, w urzędach, władzach i inicjatywach obywatelskich, którzy, jeśli tego nie uniemożliwiają, to przynajmniej opóźniają realizację" - pisze dziennik. "Aby usunąć te dwie przeszkody, potrzebne są posunięcia, które nie są promowane lub utrudniane przez budżet federalny. Wymaga to jednak zmiany sposobu myślenia w społeczeństwie" - podkreśla "Nuernberger Zeitung". Zdaniem "Rhein-Zeitung" z Koblencji "ministrowie w zasadzie zgłosili dodatkowe potrzeby w wysokości 70 miliardów euro, ale zamiast tego trzeba było poczynić oszczędności w każdym resorcie, z wyjątkiem ministerstwa obrony". Jak dodaje dziennik, "za planami Lindnera kryje się jednak wiele trudności związanych z wydatkami". "Tłuste lata się skończyły i wszystko będzie coraz droższe" "Rząd inwestuje głównie za pośrednictwem dwóch funduszy specjalnych finansowanych z długu publicznego. Wszędzie panuje ogromne zapotrzebowanie na pieniądze. Jednym z dowodów na to jest cena energii elektrycznej dla przemysłu - ulubiony projekt SPD, z wyjątkiem jej własnego kanclerza. A na ministra finansów czyhają kolejne zagrożenia: kraje związkowe wyciągają rękę w kierunku Berlina. Zasiłek obywatelski ma wzrosnąć o 12 procent. Jeśli więc szacunki podatkowe w listopadzie nie zapewnią rządowi nowej swobody działania, trzeba będzie jeszcze mocniej zacisnąć pasa" - uważa "Rhein-Zeitung". Z kolei "Suedwest Presse" z Ulm pisze, że "teraz mści się to, że poprzednie rządy nie wykorzystały czasu w latach z nadwyżkami budżetowymi, czyli przed pandemią koronawirusa". "Inwestycje liczone w miliardach byłyby wtedy możliwe. Teraz tłuste lata się skończyły i wszystko będzie coraz droższe lub po prostu niemożliwe do zrealizowania" - dodaje dziennik. "Najpóźniej wtedy, gdy dochody z podatków nie będą już tak obfite jak w ostatnich latach i trend ten się utrzyma, trzeba będzie w dłuższej perspektywie otworzyć kuferek z napisem 'podwyżka podatków', nawet jeśli minister finansów Lindner nie chce o tym słyszeć. A tak będzie, bo częścią strategii 'sprawiedliwości pokoleniowej' jest nie tylko trzymanie się jak najmniejszego zadłużenia. Oznacza to również, że już teraz wykorzystuje się więcej możliwości uzyskania dodatkowych dochodów, na przykład poprzez reformę podatku od spadków" - czytamy w "Suedwest Presse". Redakcja Polska Deutsche Welle