W środę w neapolitańskim więzieniu Secondigliano jeden z osadzonych wzniecił pożar we własnej celi. Dzięki szybkiej reakcji personelu placówki nikt nie odniósł poważniejszych obrażeń. Kiedy gęsty dym zaczął się rozprzestrzeniać, ci ewakuowali więźniów. Część z nich z objawami zatrucia skorzystała z opieki medycznej. Reszta została wyprowadzona na spacerniak. "Wkrótce potem inny więzień, narodowości polskiej, z problemami psychicznymi, również zniszczył i podpalił swoją celę na oddziale Sai (Służba Intensywnej Pomocy, która zapewnia więźniom opiekę zdrowotną)" - podaje "Corriere della Sera". On także został uratowany dzięki sprawnej interwencji mundurowych. Reakcja włoskich związkowców Tiziana Guacci z autonomicznego związku straży więziennej (Sappe) podkreśliła, że było to "kolejne poważne zdarzenie w więzieniach w Kampanii, które mogło mieć tragiczne konsekwencje, gdyby nie interwencja funkcjonariuszy". Sekretarz generalny Sappe, Donato Capece, wyraził solidarność z personelem więzienia. "Regionalna administracja penitencjarna pilnie potrzebuje konkretnych interwencji w celu ochrony personelu pracującego we włoskich więzieniach, w Kampanii, a zwłaszcza w Secondigliano" - podkreślił.