Pożary we włoskim więzieniu. Za jednym stoi Polak

Oprac.: Artur Pokorski
Dwa podpalenia w celach włoskiego więzienia o zaostrzonym rygorze Secondigliano mogły zakończyć się tragedią. Za jedno ze zdarzeń odpowiada Polak. W obu przypadkach dzięki reakcji strażników nikt nie został poważnie ranny.

W środę w neapolitańskim więzieniu Secondigliano jeden z osadzonych wzniecił pożar we własnej celi. Dzięki szybkiej reakcji personelu placówki nikt nie odniósł poważniejszych obrażeń. Kiedy gęsty dym zaczął się rozprzestrzeniać, ci ewakuowali więźniów. Część z nich z objawami zatrucia skorzystała z opieki medycznej. Reszta została wyprowadzona na spacerniak.
"Wkrótce potem inny więzień, narodowości polskiej, z problemami psychicznymi, również zniszczył i podpalił swoją celę na oddziale Sai (Służba Intensywnej Pomocy, która zapewnia więźniom opiekę zdrowotną)" - podaje "Corriere della Sera". On także został uratowany dzięki sprawnej interwencji mundurowych.
Reakcja włoskich związkowców
Tiziana Guacci z autonomicznego związku straży więziennej (Sappe) podkreśliła, że było to "kolejne poważne zdarzenie w więzieniach w Kampanii, które mogło mieć tragiczne konsekwencje, gdyby nie interwencja funkcjonariuszy".
Sekretarz generalny Sappe, Donato Capece, wyraził solidarność z personelem więzienia. "Regionalna administracja penitencjarna pilnie potrzebuje konkretnych interwencji w celu ochrony personelu pracującego we włoskich więzieniach, w Kampanii, a zwłaszcza w Secondigliano" - podkreślił.