"Partnerstwo Wschodnie nie jest warte zużytego papieru"
Oczekiwany od dawna szczyt UE i krajów wschodnich w Pradze był klapą; ogłoszone w ubiegły czwartek Partnerstwo Wschodnie nie jest warte papieru, na którym je wydrukowano - pisze "Wall Street Journal".
Zdaniem autora artykułu Boruta Grgica z brukselskiego Institute for Strategic Studies, Unia Europejska po raz kolejny zaproponowała śmiałe plany - początkowo przedstawione przez Polskę i Szwecję - i zamieniła je w siedem stron "ględzenia".
UE najwyraźniej nie ma dobrych pomysłów i śmiałego przywództwa, które są potrzebne, "aby zrobić, co trzeba na wschodzie". Ukraina, Mołdawia, Białoruś, Gruzja, Armenia i Azerbejdżan są krajami kaukaskimi, kaspijskimi i czarnomorskimi. Niemniej są również krajami europejskimi. Dlaczego więc w dokumencie pominięto kwestię ich członkostwa w UE? - pyta autor.
Jego zdaniem myślenie strategiczne nigdy nie było silną stroną Europejczyków. Również w Pradze zabrakło szerszego obrazu sytuacji. Unia jest nadal w trakcie tworzenia, dlatego prowadzi politykę rozszerzenia. Dzięki niej Europa stała się jednym z największych rynków na świecie. Polityka rozszerzenia wprowadziła też dynamikę do europejskiej gospodarki. Teraz wydaje się, że ktoś chce zatrzymać rozszerzenie i postęp.
Rozszerzenie daje wschodnioeuropejskim sąsiadom nadzieję potrzebną do kontynuowania reform i przemian politycznych mimo ryzyka, jakie niosą one ze sobą - przekonuje Grgic.
Rozszerzenie - kontynuuje - dotyczy nie elit politycznych, ale obywateli. Eurokraci krytykują przywódców i systemy w krajach wschodnich: za dużo tam korupcji, za mało pluralizmu politycznego, zbyt wolny rozwój gospodarczy. Wszystko to może być prawdą dziś, ale polityka rozszerzenia dotyczy przyszłości. Unia Europejska nie ma strategii dla krajów wschodnich, co oznacza, że nie ma też wizji tego, jak Europa będzie wyglądała w roku 2030.
Autor przypomina, że praca nad zjednoczeniem Europy rozpoczęła się w latach 40., zaraz po zakończeniu drugiej wojny światowej. Przełomowy moment osiągnięto w 1990 roku po upadku żelaznej kurtyny, który doprowadził do największego rozszerzenia UE w 2004 roku, kiedy przyjęto 10 krajów. Kolejnym krokiem powinno być dokończenie tego dzieła przez przyjęcie do Unii Turcji, Bałkanów i krajów wschodnich - przekonuje autor.
INTERIA.PL/PAP