Jak podała policja, funkcjonariusze zostali wezwani w związku z alarmem pożarowym, ale kiedy dotarli na stację metra odkryli, że postrzelonych zostało pięć osób. Liczba ta wzrosła następnie do 13, a z najnowszych informacji wynika, że ostatecznie do 16. Początkowo podawano, że znaleziono również niezdetonowane ładunki wybuchowe. Jak się okazało, były to granaty dymne. Sprawca na wolności Jak potwierdziła w trakcie konferencji prasowej komisarz nowojorskiej policji Keechant Sewell podejrzanym o otworzenie ognia jest czarnoskóry mężczyzna, który w trakcie ataku miał maskę gazową i pomarańczową kamizelkę, jaką noszą m.in. pracownicy budowlani. Dodała, że mężczyzna przed oddaniem strzałów wyciągnął przedmiot, który wypełnił wagon metra dymem. Według mediów mógł to być granat dymny. Sewell zapewniła, że obecnie w metrze nie ma zagrożenia detonacją ładunku wybuchowego. Jak dodała nie traktuje incydentu jako aktu terrorystycznego ale zastrzegła, że ostatecznie przesądzi o tym będące w toku dochodzenie. Wezwała też mieszkańców do przekazywanie informacji mogących pomóc w aresztowaniu sprawcy. Według służb medycznych w ataku mającym miejsce o godzinie 8.24 czasu miejscowego (godz. 14.24 w Polsce) między stacjami metra przy 36 i 25 ulicy co najmniej 16 osób odniosło obrażenia, w tym 10 zostało postrzelonych. Pięć z nich znajduje się w ciężkim stanie.