Niemiecka prasa o kampanii wyborczej: Irytująca wymiana błahostek
Niemieckie media komentują debatę trojga kandydatów na kanclerza: "wypolerowane przemówienia" i "pozowanie przed kamerami".
"Frankfurter Allgemeine Zeitung" (FAZ) porównuje telewizyjne show do testu, zgodnie z dewizą: kto tu wypadnie słabo, ten ośmieszy się na arenie światowej, "kto chwiejnie stoi w berlińskim teatrze prowincjonalnym, tego Putin rozgniecie jak warzywo". Jednak nie jest to takie proste, zauważa FAZ.
"Sztywne pozowanie przed kamerami i odczytywanie wypolerowanych przemówień to jedna sprawa. Niektóre kompetencje są mało lub w ogóle niewidoczne na scenie: umiejętności negocjacyjne, umiejętność słuchania czy zarządzania, zdobywanie zaufania - na przykład zjednoczenie Niemiec nie byłoby możliwe bez tych cech Helmuta Kohla, który przez media był często wyszydzany" - konstatuje dziennik.
Lider CDU Armin Laschet, który rekomendował samego siebie jako "kanclerza zaufania", dalece nie dorównuje Scholzowi pod względem kompetencji i popularności - pisze gospodarczy "Handelsblatt" i dodaje, że CDU czekają ciężkie czasy.
"Największa szansa CDU/CSU tkwi jeszcze w tym, że SPD popełnia błędy. Jak dotąd socjaldemokraci zadziwiająco dobrze tego unikali. Teoretycznie jednak, niezdarne wystąpienie szefowej partii Saskii Esken mogłoby kosztować SPD punkty i pomóc chadecji w odrabianiu strat. Jest to jednak tylko mglista nadzieja, w żadnym razie nie strategia na finisz kampanii".
Starcia kandydatów na kanclerza są szeroko relacjonowane - zauważa "Neue Osnabruecker Zeitung" i dodaje, że w to, iż odgrywają one dużą rolę w decyzjach wyborczych, chyba jednak nikt nie wierzy.
"Szybkie sondaże dotyczące 'zwycięzcy' dały niemal identyczne wyniki jak przy ostatniej debacie. Jakby widza można było nawrócić w 90 minut. Tak więc uczestnicy niewiele mogą zyskać, za to mogą coś stracić. Tak się nie stało. Pojawiły się akcenty, wychodzące zdecydowanie od Armina Lascheta, który walczy. Z pozycji neutralnego obserwatora należy stwierdzić, że kandydat CDU/CSU wiele rzeczy robi teraz dobrze. Niemal każdego dnia on i jego zespół prezentują konkretne plany, na przykład dzień po telewizyjnej debacie prezentują sześć punktów do zrealizowania po wyborach, od klimatu aż po zmniejszenie obciążeń finansowych dla obywateli" - komentuje gazeta.
"Schwaebische Zeitung" nie jest zadowolona z dotychczasowych dwóch telewizyjnych debat kandydatów. "Dyskusje do niczego nie zachęcają. Zwroty te są wyciągnięte z szuflad specjalistów od komunikacji, ale nie mówi się na przykład o reakcji niemieckiej polityki zagranicznej po katastrofie w Afganistanie. Co oznacza większa współpraca europejska lub większa odpowiedzialność? Emerytalne obietnice socjaldemokratów także brzmią wspaniale, ale pokolenie wyżu demograficznego wkrótce przejdzie na emeryturę. Czy to jest przedmiotem debaty? Nie. W przeszłości nie wszystko było lepsze, kampania wyborcza też nie. Ale ta wymiana błahostek mimo wszystko jest irytująca" - pisze dziennik z Ravensburga.