Jeszcze przed szczytem premier Jarosław Kaczyński powiedział, że gdyby nie II wojna światowa, Polska liczyłaby 66 milionów mieszkańców. Wypowiedź polskiego szefa rządu odbiła się szerokim echem w Europie. Odpowiedzią ma być też karykatura Klausa Stuttmanna w "Der Tagesspiegel". Karykaturzysta przedstawił na rysunku Angelę Merkel i Lecha Kaczyńskiego, którzy stoją w gąszczu mikrofonów. Kanclerz Niemiec oświadcza dziennikarzom, że osiągnięto kompromis, który polega nie na podwójnej lecz na potrójnej większości. Pierwsza większość, to 55 procent wszystkich unijnych krajów, druga to 65 procent ludności wspólnoty. Trzecia propozycja to 50 procent z pierwiastka wszystkich zabitych podczas drugiej wojny światowej. Ten satyryczny rysunek został dziś przedrukowany również w rubryce cytatów w tygodniku "Welt Am Sonntag". W osobnym komentarzu redaktor naczelny tygodnika Christoph Keese wyraża dezaprobatę dla braci Kaczyńskich za to, że 60 lat po wojnie obarczają urodzone po wojnie pokolenia Niemców "zbiorową winą i grzechem pierworodnym". Ich sugestię, by uwzględnić polskie ofiary wojenne w systemie ważenia głosów w Unii określił mianem "paranoidalnej mieszaniny, składającej się z manii prześladowczej, kompleksu niższości, ksenofobii i niezrozumienia rzeczywistości". Jego zdaniem, Polską rządzą obecnie ludzie, którzy "nie pojmują, o co w rzeczywistości chodzi w Europie: o podanie sobie rąk nad grobami, aby przezwyciężyć zaklęty krąg odwiecznej wrogości". Powołując się na swoje osobiste doświadczenia, Keese tłumaczy, że jego życie przebiegłoby inaczej, gdyby de Gaulle i Adenauer myśleli tak, jak Kaczyńscy. Obszernie opisuje pojednanie francusko- niemieckie i stwierdza: "Kaczyńscy nic z tego nie zrozumieli. Europa jest jednak silniejsza niż oni. Lubię Polskę, mam tam przyjaciół, to wspaniały kraj. Do urazy nie mam także teraz żadnego powodu" - czytamy.