Jerzy Fryderyk przejął zamek Hohenzollern, rodową siedzibę ostatniej rodziny cesarskiej panującej w Niemczech na początku XX wieku. To jego prapradziadek, kajzer Wilhelm II, poprowadził kraj do I wojny światowej. Oprócz zamku i tytułu książę po przodkach odziedziczył też batalię sądową z niemieckim rządem - informuje CNN. Spór toczy się o rodzinną fortunę - 10 tys. artefaktów, od łyżeczek do herbaty, po obrazy mistrzów, jakie skonfiskowane zostały po II wojnie światowej. Wśród nich są bezcenne dzieła sztuki oraz unikalne pamiątki po najważniejszej rodzinie panującej w historii Niemiec. Po raz pierwszy sprawa trafiła do sądu kilkadziesiąt lat temu. Teraz roszczenia księcia, o których stało się głośno w związku z pozwami wysyłanymi przez prawników Hohenzollerna do autorów nieprzychylnych artykułów, wywołują oburzenie opinii publicznej. Wielu uważa, że Hohenzollernom nic się nie należy. Pomiędzy nimi i rodzinną fortuną stoi bowiem niemieckie prawo, które dyskwalifikuje roszczenia osób, które pomagały nazistom. Romans księcia z nazistami? Po przegranej I wojnie światowej, Hohenzollernowie oddali władzę, jednak zachowali ogromną część swojego majątku - zamki, ziemie, dzieła sztuki, klejnoty. Po II wojnie światowej członkowie byłej rodziny panującej mieli pecha - większość ich dóbr na terenie Niemiec znalazła się w radzieckiej strefie okupacyjnej. Komunistyczne władze szybko przystąpiły do konfiskat. Po upadku muru berlińskiego w Niemczech uchwalono prawo pozwalające wywłaszczonym na odzyskanie majątku, albo uzyskanie odszkodowania, z jednym zastrzeżeniem. To prawo nie przysługuje osobom, których przodkowie w sposób znaczący wspierali nazistów. W przypadku Hohenzollernów, wszystko zależy od jednego człowieka - pradziadka Jerzego Fryderyka, księcia koronnego Wilhelma, syna cesarza Wilhelma II. Wszystko w rękach historyków Na niekorzyść rodziny przemawiają zdjęcia z lat trzydziestych. Na przykład to, na którym książę Wilhelm jest ubrany w mundur wojskowy i nazistowską opaskę. Stoi nad wielką swastyką na wiecu 80 000 członków SA, nazistowskiej grupy paramilitarnej. Albo to, na którym z uśmiechem stoi tuż obok Hitlera. Nawzajem przyjaźnie na siebie spoglądają. Zdaniem Jerzego Fryderyka celem jego pradziadka wcale nie było wsparcie nazistów, tylko restauracja monarchii i objęcie tronu. To nie tłumaczy jednak jego pochwał pod adresem Hitlera, które ukazały się w nowojorskiej gazecie w 1933 roku. Winą za sytuację Niemiec obwiniał Żydów i komunistów, a przywództwo Hitlera określał mianem bystrego i energicznego - informuje CNN. Teraz sprawę może rozwiązać sąd, zasięgając opinii u badaczy właściwego okresu historycznego. Jednak ich opinie w tej sprawie są rozbieżne. Na razie książę Jerzy Fryderyk i rząd Brandenburgii próbują wynegocjować ugodę, opóźniając ewentualny proces sądowy. Żadna ze stron nie ma pewności, że orzeczenie zostanie wydane po jej myśli.