Mikala Jones pochodził z Hawajów i tam zainteresował się surfingiem, który stał się jego największą pasją. Niestety, córka mężczyzny poinformowała o śmierci 44-latka. Jak dowiadujemy się, szczegóły zdarzenia są niejasne. Indonezja: Nie żyje popularny surfer. Miał 44 lata "Tata miał poważny wypadek podczas surfowania i nie przeżył" - napisała w niedzielę na Instagramie córka surfera. "Życie bez Ciebie nigdy nie będzie takie samo. Tak bardzo za Tobą tęsknię, zrobiłabym wszystko, aby mieć jeszcze jedną chwilę, nawet gdybyśmy mieli się najpierw pokłócić, a później z tego śmiać" - dodała w dalszej części wzruszającego wpisu. "Był ceniony jako jeden z największych mistrzów tego sportu, chwalony za umiejętność pokonywania fal" - pisze o 44-latku BBC. "Mikala był jednym z najbardziej fotogenicznych surferów XXI wieku" - podkreślił magazyn "Surfline". Sportowiec słynął z rejestrowania materiałów wideo z pokonywania fal, które następnie publikował na swoim Instagramie. Zdjęcia i nagrania zapierają dech w piersiach. Śmierć sportowca. Masa komentarzy Profil Mikali Jonesa na Instagramie śledziło ponad 50 tys. fanów. Gdy okazało się, że popularny surfer nie żyje, pod jego postami opublikowano masę komentarzy i kondolencji. "Spoczywaj w pokoju bracie! Od naszego pierwszego spotkania na Hawajach, przez spoglądanie na Ciebie w Canggu Bali, po spotkania na drodze na Lombok i kolacje z Tobą, twoją żoną, przyjaciółmi... Będzie Cię brakowało" - przekazał przyjaciel 44-latka. "Jestem wstrząśnięty tą wiadomością" - napisał trzykrotny mistrz świata w surfingu Mick Fanning, udostępniając wspólnie zdjęcie z Mikalą Jonesem. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!