"Proszę stąd wyjść!", "Tu nie ma przejazdu!" - słyszą coraz częściej mieszkańcy i turyści w Londynie. Do koronacji Karola III została niecała doba, więc nie jest przesadą powiedzieć, że stolica Wielkiej Brytanii zbroi się po zęby. Sytuacja w mieście zmienia się z godziny na godzinę. Policja oraz inne służby zamykają coraz to nowe ulice, odgradzają kolejne miejsca, a w egzekwowaniu zmienionych zasad ruchu są bezwzględni. Władze wprost komunikują, że poruszanie się autem po centrum Londynu będzie praktycznie niemożliwe. ZOBACZ: Tam koronują Karola III. Tłum gęstnieje w oczach Najpewniejszym środkiem transportu powoli stają się własne nogi. Co prawda komunikacja miejska w piątek kursuje jeszcze względnie normalnie, jednak na przystankach i stacjach metra wiszą ostrzeżenia przed sporymi objazdami i zamykaniem stacji podziemnej kolei. Największe zamieszanie będzie panować w bliższym i dalszym sąsiedztwie Opactwa Westminster, które w sobotę będzie centrum wydarzeń. To właśnie tam Karol III, po dziesiątkach lat oczekiwania, otrzyma upragnioną koronę. O dojeździe autobusem na uroczystość, bezpośrednio pod świątynię, można zapomnieć. Również pasażerowie metra przez wiele godzin będą musieli zorganizować sobie spacer, zamiast wysiąść w okolicach Victorii, Waterloo czy placu Trafalgar. Londyńczycy, dopóki mogą, przybywają na zielone tereny wokół królewskiej siedziby - pałacu Buckingham. Tam spacerują i odpoczywają na trawie w sielskiej atmosferze, bo nie czuć tam, co dzieje się kilkaset metrów dalej. O wielkich przygotowaniach do koronacji przypomnieć może jedynie większa niż zwykle liczba mundurowych wokół pałacu i dźwięk wiszącego nad głowami helikoptera. CZYTAJ: Elżbieta II nadal rządzi. Przynajmniej w niektórych miejscach "Wynagrodzeniem" dla mieszkańców stolicy, jak i wszystkich Brytyjczyków, za komunikacyjne utrapienia będzie rozpoczynająca się właśnie minimajówka. Poniedziałek, z okazji koronacji, będzie dniem wolnym od pracy, który tradycyjnie poświęca się na relaks, ale i pomoc innym w ramach charytatywnych inicjatyw. Zamykanie kolejnych ulic to niejedyny zwiastun tego, co będzie działo się w Londynie. Przybywa budynków i innych miejsc przystrojonych brytyjską flagą, ewentualnie jej barwami. W piątek dodatkowe "atrakcje" zapewnia też zwariowana pogoda, która potrafi zmienić się o 180 stopni w ciągu kwadransa. Pisząc ten artykuł, dwa razy zamykałem laptopa, bojąc się, że zmoknie. Chwilę później ściągałem bluzę, bo zza chmur wyszło słońce, a temperatura natychmiast wzrosła. Gwałtowna burza ustępuje miejsca słonecznemu niebu i na odwrót, przeganiając zdezorientowanych turystów. W innej niż zazwyczaj organizacji ruchu gubią się także londyńczycy. W strugach deszczu szukają choć skrawka dachu, a gdy go widzą, ze względu na policyjne zabezpieczenia niekoniecznie mogą się pod nim schronić. Atmosferę przygotowań czuć coraz bardziej, a jej kulminacja przypadnie w sobotni poranek. Droga, którą pokona Karol III z małżonką - z pałacu Buckingham do opactwa Westminster - jest już wytyczona i chroniona przez dziesiątki funkcjonariuszy. Nie ma miejsca na wpadkę, Londyn wie, że wszystko musi wyjść perfekcyjnie. Z Londynu Wiktor Kazanecki, Interia