Czechy wcześniej jako jedyny kraj Unii Europejskiej otwarcie poparły polską propozycję zmiany systemu głosowania w Radzie UE, choć teraz to poparcie jest bardzo ogólne - tłumaczy gazeta. Polskie media twierdzą, że Czesi swoje poparcie dla Warszawy zupełnie wycofali, gdyż Niemcy obiecali im wprowadzenie do traktatu europejskiego czeskiego wniosku o tzw. dwukierunkowej elastyczności. Daje ona możliwość przesunięcia kompetencji ze szczebla narodowego na europejski i odwrotnie - informuje czeski dziennik. Gazeta cytuje odpowiedzialnego za sprawy unijne wicepremiera Alexandra Vondrę, który oświadczył, iż czeski rząd "nadal popiera polski pomysł. Jest w interesie wszystkich, aby Polska nie była izolowana". Równocześnie jednak Vondra podkreślił, iż "rządowi w Pradze zależy na wypracowaniu takiego kompromisu, który będzie możliwy do zaakceptowania przez wszystkich, także przez Polskę". - Nie chcemy, by szczyt zakończył się porażką któregoś z państw, ale zamiast mówić o umieraniu za pierwiastek, wolimy się skupić na negocjacjach - powiedział Vondra. Podobne stanowisko na poniedziałkowym szczycie szefów państw Grupy Wyszehradzkiej w Bratysławie przedstawił czeski premier Mirek Topolanek. Wspieramy polski pomysł "pierwiastkowy", bo jest dobry - ocenił w Bratysławie Topolanek. Zastrzegł przy tym, że jego rząd nie ma mandatu od tworzącej go koalicji "do umierania za polską propozycję", ale - jak zaznaczył - "Czechy wspierają polski projekt". Już w poniedziałek "Lidove noviny" uznały, iż "Czechy opuściły Polskę przed szczytem Unii Europejskiej". Równocześnie dodały, iż polska propozycja i tak nie ma szans, bo nie popiera jej żadne państwo. "Lidove noviny" we wtorek na marginesie relacji ze spotkania przywódców Grupy Wyszehradzkiej zauważa, że traktat konstytucyjny podzielił grupę.