Zaatakowano komputery sztabu Centralnego Dowództwa wojsk USA, który nadzoruje działania sił amerykańskich w Iraku i Afganistanie. Do ataku doszło w zeszłym tygodniu, a w tym tygodniu przewodniczący Kolegium Szefów Sztabów armii USA admirał Mike Mullen szczegółowo poinformował o nim prezydenta George'a W. Busha i szefa Pentagonu Roberta Gatesa. Wojsko nie ujawnia, jakie szkody atak spowodował. Eksperci Pentagonu informują, że nie wykryto jego dokładnego źródła ani motywu. Nie wiadomo też, czy sprawcą był indywidualny haker, czy też w atak zamieszane były władze Rosji. Wojskowe komputery w USA są częstym celem hakerów, ale tym razem - podkreślają przedstawiciele armii - agresorzy zastosowali "złośliwy software" (zwany "malware", od słowa: malicious), specjalnie zaprojektowany do uszkadzania militarnych sieci komputerowych. Zwraca się uwagę, że do incydentu doszło w okresie rosnącego napięcia w stosunkach USA-Rosja, m.in. w związku z amerykańskimi planami umieszczenia w Polsce i Czechach baz tarczy antyrakietowej. Przypomina się też, że w czasie kryzysu gruzińskiego w lecie atakowano także komputery w Gruzji.