Eksperci o zaginionym Boeingu 777: "Dziwna katastrofa"
To jedna z najdziwniejszych katastrof lotniczych - tak o zaginionym Boeingu 777 malezyjskich linii lotniczych mówią polscy eksperci. Samolotu od kilkunastu dni szukają służby ratownicze na Oceanie Indyjskim. Do dziś nie odnaleziono nawet najmniejszego fragmentu maszyny.

Zdaniem publicysty lotniczego Tomasza Białoszewskiego, zaginięcie boeinga jest bardzo zagadkowe. Jego zdaniem, to jedna z najdziwniejszych katastrof, jakie wydarzyły się w historii lotnictwa.
Białoszewskiemu zaginięcie malezyjskiego samolotu kojarzy się z czasami, gdy nie było nowoczesnej aparatury, a nad Trójkątem Bermudzkim w niewyjaśnionych okolicznościach "znikały" statki powietrzne czy jachty.
"Komuś bardzo zależy na tym, żeby utrudnić poszukiwania"
- W dobie nowoczesnych systemów tak nagłe zaginięcie samolotu wydaje się "bardzo dziwne" - dodaje redaktor naczelny magazynu "Skrzydlata Polska", Grzegorz Sobczak. Jego zdaniem komuś bardzo zależy na tym, żeby utrudnić poszukiwania ewentualnych szczątków samolotu.
Na potwierdzenie tej tezy Sobczak przypomina informacje z oficjalnych źródeł malezyjskich. Władze raz twierdziły, że samolot nie mógł po zniknięciu z radarów lecieć aż kilka godzin. Potem przyznały, że maszyna jednak mogła rozbić się w rejonie Oceanu Indyjskiego, niedaleko Australii. - Albo ktoś nie wie, co mówi, albo ma w tym jakiś określony interes - dodaje redaktor naczelny "Skrzydlatej Polski".
Władze Malezji uznały lot MH 370 za katastrofę
Na dzisiejszej konferencji prasowej władze Malezji tłumaczyły, że uznały lot MH 370 za katastrofę, bo maszyna nie miała tyle paliwa, żeby dolecieć bezpiecznie do jakiegokolwiek lotniska. Oznacza to, że musiała spaść do wody, a pasażerowie zginęli. Na tej podstawie uznano wszystkich za zmarłych.
Poinformowano również, że poszukiwania samolotu będą skoncentrowane na obszarze Oceanu Indyjskiego, na zachód od Perth w Australii. Poszukiwania ma prowadzić między innymi grupa chińskich okrętów, samoloty koreańskie, amerykański okręt oraz dwie australijskie jednostki, które dołączą do ekipy już wkrótce. W poszukiwaniu czarnej skrzynki Boeinga 777 ma pomóc amerykańska aparatura.
Nowe wyzwania związane z akcją
- Podczas gdy zawęził się obszar poszukiwań, pojawiły się nowe wyzwania związane z akcją prowadzoną w bardzo odległych rejonach - powiedział pełniący obowiązki ministra transportu Malezji Hishammuddin Hussein. - Dzięki szerokiej współpracy z naszymi międzynarodowymi partnerami problemem nie są już kwestie dyplomatyczne. Teraz skupiamy się na przeszkodach natury logistycznej i technicznej - dodał.
Hussein przywołał też dane otrzymane od brytyjskiej firmy telekomunikacyjnej Inmarsat, która dzięki zastosowaniu nowej metody obliczeń i analiz zdołała ustalić ostatnią przybliżoną pozycję samolotu. Nadal nie wiadomo jednak, gdzie dokładnie spadła maszyna.
Malezyjski samolot zaginął siedemnaście dni temu. Wystartował z Kuala Lumpur 8.03, 41 min. po północy. O godz. 01.21 zniknął z cywilnych radarów - był wtedy nad Morzem Południowochińskim, między Malezją a Wietnamem.
O godz. 02.15 samolot "widziany" był przez malezyjski radar wojskowy - znajdował się wówczas na południe od wyspy Phuket - setki kilometrów na zachód od ostatniej lokalizacji. Z kolei o 08.11 zarejestrowano ostatni sygnał przechwycony przez satelity. Sygnały te wysyłane są przez samolot automatycznie, nie znaczą jednak, że maszyna jest w powietrzu - równie dobrze mogła wylądować.
To szczątki zaginionego boeinga?
Australijscy eksperci odkryli na zdjęciach satelitarnych dwa duże obiekty unoszące się na wodzie w południowej części Oceanu Indyjskiego. Ich zdaniem mogą to być szczątki zaginionego 8 marca samolotu pasażerskiego malezyjskich linii lotniczych. Miejsce, w którym znajdują się obiekty, położone jest około 2600 km na południowy zachód od miasta Perth. Zdjęcia satelitarne obu obiektów są niewyraźne. Na razie udało się ustalić, że są one dużych rozmiarów - jeden ma ok. 24 metrów długości, drugi jest trochę mniejszy.





