Oczekuje się, że w następstwie wyborów utrzymają się podziały z poprzedniego głosowania z 20 grudnia 2015 roku na cztery największe partie, choć układ sił przechyli się w lewo. Wybory sprzed pół roku nie dały żadnej partii wyraźnego mandatu do rządzenia. Centroprawicowa Partia Ludowa (PP) zwyciężyła, ale utraciła większość absolutną. Hiszpanie, zmęczeni wysokim bezrobociem, skandalami korupcyjnymi i niepopularnymi oszczędnościami, położyli kres tradycyjnemu podziałowi parlamentu na dwa bloki - konserwatystów i socjalistów. Na krajowej scenie politycznej pojawiły się nowe partie: lewicowa, sprzeciwiająca się antykryzysowym cięciom Podemos i centroprawicowa, liberalna Ciudadanos. Przez kilka miesięcy cztery główne formacje prowadziły intensywne negocjacje w sprawie koalicji rządowej, ale gdy wiosną okazało się, że są one bezowocne, konieczne było rozpisanie kolejnych wyborów. Wcześniej p.o. premiera Mariano Rajoy z PP zrezygnował z prób utworzenia koalicji z powodu braku wystarczającego poparcia. Liderowi Hiszpańskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej (PSOE) Pedro Sanchezowi nie udało się zaś przekonać Podemos do koalicji i z tego powodu na początku marca dwa razy nie uzyskał wotum zaufania w Kongresie Deputowanych, co było bezprecedensową sytuacją w hiszpańskiej polityce. Poparła go tylko Ciudadanos. Spodziewany lepszy wynik lewicowych ugrupowań może oznaczać, że będą one miały szansę na utworzenie rządu. Powstała na początku 2014 roku Podemos i radykalna IU, która jest spadkobierczynią Komunistycznej Partii Hiszpanii, w maju zawiązały koalicję wyborczą o nazwie Unidos Podemos (Zjednoczeni Możemy; od nazw obu partii), licząc na to, że razem uda im się pokonać socjalistów. Potwierdzają to trzy opublikowane w niedzielę sondaże. Według badań instytutów Metroscopia, Sigma Dos i GAD3 Unidos, Podemos może liczyć na 24,6-26 proc. głosów i 84-95 miejsc w 350-osobowym Kongresie Deputowanych. W grudniu 2015 roku Podemos kierowana przez długowłosego profesora politologii Pablo Iglesiasa wraz ze zrzeszonymi partiami regionalnymi zdobyła 20,7 proc. głosów (69 mandatów w liczącym 350 miejsc Kongresie Deputowanych), a IU - 3,7 proc., co przełożyło się na dwa mandaty. Z ostatnich sondaży wynika, że PSOE po raz pierwszy od końca lat 70. spadnie na trzecią pozycję. Socjaliści, którzy byli u władzy przez 21 spośród 39 lat współczesnej hiszpańskiej demokracji, mogą liczyć na 20-21,4 proc. głosów i od 78 do 80 mandatów. Poprzednio wywalczyli 90 miejsc w izbie niższej, co było najsłabszy wynikiem ugrupowania w historii. Spadek na trzecie miejsce byłby dla niego kolejnym ciosem. Media zauważają, że to z tej partii wywodzili się premierzy Felipe Gonzalez i Jose Luis Rodriguez Zapatero, którzy odegrali kluczową rolę w kształtowaniu współczesnej Hiszpanii po przywróceniu demokracji w 1978 roku, trzy lata po śmierci Francisco Franco. Według sondaży w wyborach zwycięży ponownie PP Rajoya - 20-30,5 proc. głosów i 113-129 miejsc; w grudniu konserwatyści zdobyli 28,7 proc. głosów i 123 mandaty. Na czwartej pozycji znajdzie się Ciudadanos, która w najlepszym wypadku wywalczy dodatkowy mandat. W poprzednich wyborach na tę partię oddało głos 13,9 proc. uprawnionych, co przełożyło się na 40 miejsc w parlamencie. Według tych sondaży znowu żadna partia nie będzie miała większości absolutnej w Kongresie Deputowanych, co może oznaczać kolejne wielomiesięczne rozmowy, a nawet kolejne głosowanie za pół roku. Różnice ideologiczne i animozje nie do przezwyciężenia Rajoy już przed wyborami proponował socjalistom wielką koalicję. W Hiszpanii nigdy nie udało się jej utworzyć i taką opcję odrzucał w ostatnich miesiącach i odrzucił ponownie na początku tygodnia Sanchez. "Nie poprzemy żadnego rządu z PP na czele lub z Rajoyem, a przywódca Podemos Pablo Iglesias nie będzie premierem" - mówił w wywiadzie radiowym przywódca PSOE. Rajoy zwrócił się ostatnio do pozostałych ugrupowań, by pozwoliły rządzić partii, która w niedzielę zdobędzie najwięcej głosów, co oznaczałoby powstanie rządu mniejszościowego PP. Jeśli Rajoyowi znowu nie uda się przekonać pozostałych partii, by utworzyły z nim koalicję lub doprowadzić do powstania rządu mniejszościowego, to szansę na sformowanie gabinetu i stanowisko premiera będzie miało ugrupowanie, które uplasuje się na drugiej pozycji. Powstać mógłby np. rząd lewicowy, bowiem Iglesias zapowiada, że pragnie porozumieć się z socjalistami. Jednak po grudniowych wyborach nie chciał przyłączyć się do sojuszu PSOE i Ciudadanos, gdyż różnice ideologiczne między formacjami a także animozje między ich przywódcami były nie do przezwyciężenia. Właśnie z powodu ówczesnej odmowy niektórzy analitycy wątpią, że szefowi Podemos uda się tym razem przekonać socjalistów, by przyłączyli się do Unidos Podemos. PSOE i skrajną lewicę dzieli też podejście do kwestii niepodległości Katalonii. Iglesias obiecał, że poprze przeprowadzenie referendum w tej sprawie, podczas gdy socjaliści odrzucają taką możliwość. Z Madrytu Julia Potocka