Ta wielkonakładowa gazeta podkreśla, że "decyzję sądu okręgowego musi jeszcze utrzymać w mocy lub uchylić sąd apelacyjny, a werdykt sądu apelacyjnego wymaga zatwierdzenia przez ministra sprawiedliwości Polski". Sąd Okręgowy w Nowym Sączu zezwolił w środę na ekstradycję Ignatienki do Federacji Rosyjskiej, gdzie jest ścigany za przestępstwa korupcyjne i oszustwo. Przedłużył też areszt prokuratora do 9 czerwca. Decyzja sądu nie jest prawomocna. Można się od niej odwołać w ciągu siedmiu dni. Jeśli tak się nie stanie, materiały sprawy trafią do ministra sprawiedliwości, który podejmie ostateczną decyzję w sprawie wydania zatrzymanego Rosji. Adwokat Ignatienki zapowiedział już jednak złożenie apelacji. O środowym orzeczeniu nowosądeckiego sądu piszą też "Rossijskaja Gazieta" i "Kommiersant". Ten drugi dziennik przypomina, że śledztwo, w ramach którego postawiono zarzuty Ignatience, obejmuje także kilku innych podmoskiewskich prokuratorów. "Wywołało ono wielki skandal i stało się przyczyną kolejnej odsłony konfrontacji między Komitetem Śledczym FR i Prokuraturą Generalną FR" - zauważa "Kommiersant". "Doszło do tego, że prezydent Dmitrij Miedwiediew, aby uspokoić namiętności, musiał nawet wezwać do siebie szefów obu instytucji: Aleksandra Bastrykina i Jurija Czajkę" - konstatuje. Gazeta zaznacza, że mimo to konflikt nie ustał. "Prokuratura Generalna FR współpracuje (z Komitetem Śledczym FR) w staraniach o wydanie Aleksandra Ignatienki, jednak w tym samym czasie pod różnymi pretekstami nie pozwala byłemu szefowi departamentu w prokuraturze obwodu moskiewskiego Dmitrijowi Urumowowi na zawarcie układu ze śledztwem. Uniemożliwia także skierowanie do sądu sprawy byłego prokuratora miasta Nogińsk Władimira Glebowa - akta dwukrotnie zwracano do Komitetu Śledczego FR" - pisze "Kommiersant". Dziennik odnotowuje, że "w samej prokuraturze obwodu moskiewskiego dokonano gruntownej czystki - zwolniono około 15 wysokich rangą funkcjonariuszy, a jej szefa Aleksandra Mochowa przeniesiono w inne miejsce służby". Ignatience stawiane są dwa zarzuty. Pierwszy dotyczy tego, że od sierpnia 2009 do kwietnia 2010 roku jako pierwszy zastępca prokuratora obwodu moskiewskiego, działając w porozumieniu z innymi osobami w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, zdecydował się nie ścigać nielegalnej działalności czterech osób, związanej z organizacją przemysłu hazardowego. Według Komitetu Śledczego FR, przyjął za to łapówkę w wysokości ok. 1,5 mln dolarów. Drugi zarzut dotyczy doprowadzenia jednego z organizatorów przemysłu hazardowego, wspomnianego w pierwszym zarzucie, do niekorzystnego rozporządzenia mieniem. Zdaniem Komitetu Śledczego FR, namówił go do kupna działki w okolicach Krasnogorska i zażądał wpłacenia z góry 73 tys. dolarów, podczas gdy działka nie była na sprzedaż, stanowiąc grunt miejski. Za oba przestępstwa w Rosji grozi kara do 12 lat więzienia. Poszukiwany przez Interpol Rosjanin został zatrzymany przez ABW 1 stycznia wieczorem w okolicach Zakopanego. Poszukiwano go na podstawie międzynarodowego listu gończego. Afera, której główną postacią jest Ignatienko, wybuchła w lutym ubiegłego roku po tym, gdy prezydent Miedwiediew zdymisjonował wiceszefa Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB) Wiaczesława Uszakowa. Poinformowano wtedy, że przyczyną jego odwołania były "niedociągnięcia w pracy" i "naruszenie etyki służbowej". Jednak rosyjskie media powiązały dymisję generała z przeciekiem dotyczącym zarzutów FSB wobec kierownictwa prokuratury obwodu moskiewskiego i kilku wysokich rangą przedstawicieli obwodowego Głównego Urzędu Spraw Wewnętrznych. FSB oskarżyła ich o osłanianie ludzi zajmujących się nielegalnym hazardem w regionie. Nielegalne "jaskinie hazardu" FSB wykryła w 15 miastach regionu moskiewskiego; skonfiskowano 1,2 tys. automatów do gier. W czasie przeszukań FSB zabezpieczyła materiały fotograficzne i filmowe, a także dokumenty księgowe i finansowe potwierdzające ścisłe związki prokuratorów i policjantów ze światem podziemnego hazardu. Ignatienko jest najwyższym rangą podejrzanym w sprawie o patronowanie nielegalnym kasynom gry w obwodzie moskiewskim, którą Komitet Śledczy FR zaczął badać w lutym 2011 roku. Niektóre media w Rosji utrzymują, że w aferę tę zamieszani są też wysocy rangą przedstawiciele Prokuratury Generalnej FR. W tym kontekście wymieniają również biznesmena Artioma Czajkę, syna prokuratora generalnego FR Jurija Czajki. Afera hazardowa nałożyła się na trwający od dłuższego czasu ostry konflikt między Komitetem Śledczym Rosji i Prokuraturą Generalną FR, a także ich szefami - Bastrykinem i Czajką. Komitet Śledczy FR jest w tej konfrontacji wspierany przez FSB, a Prokuratura Generalna FR - przez MSW Rosji.