Deutsche Welle: Niemcy tracą cierpliwość do Grecji
W Niemczech społeczeństwo i politycy już tracą cierpliwość do Greków. Kanclerz Angela Merkel jeszcze nie. Dla niej stawka jest większa niż dla innych. Kto wygra ten europejski poker, okaże się za kilka dni.
Wyjście Grecji ze strefy euro, nazywane Grexit, ma w Berlinie coraz większą koniunkturę. Politycy z szeregów rządzącej koalicji CDU/CSU i SPD nie wykluczają takiego finału negocjacji Aten z wierzycielami z UE, z Europejskim Bankiem Centralnym oraz Międzynarodowym Funduszem Walutowym. Co więcej, niektórzy uważają ten wariant za pożądany.
Także nastroje społeczne zdecydowanie wskazują na zniecierpliwienie Niemców: W najnowszym sondażu stacji telewizyjnej ZDF jedynie 41 procent respondentów wypowiedziało się za pozostaniem Grecji w strefie euro. Tematem chętnie dyskutowanym teraz na wszystkich kanałach telewizyjnych w Niemczech są greckie emerytury, których Ateny nie chcą obcinać. Przy tym w chwili obecnej grecki system emerytalny jest najdroższy w Unii Europejskiej. Według obliczeń MFW średnia wieku przechodzenia na emeryturę jest w Grecji (58 lat) niższa niż w Niemczech (w wieku 65 lat).
Ponadto istnieje podejrzenie, że miliardy, za które poręcza Berlin i tak trzeba spisać na straty niezależnie od tego, czy dojdzie do Grexit czy też nie. Tymczasem utarło się powiedzenie, którym kwituje się dyskusje na ten temat: Lepiej przeciąć ten wrzód już teraz niż męczyć się z nim w nieskończoność.
Berlin nie chce być kozłem ofiarnym
Sigmar Gabriel ostro krytykuje grecki rząd za stawiane żądania wobec unijnych wierzycieli Berlin zaostrzył swój ton wobec rządu Ciprasa i to akurat za sprawą wicekanclerza Sigmara Gabriela. Niemiecki socjaldemokrata wypowiedział się bezpardonowo w tej kwestii. Na łamach tabloida "Bild-Zeitung" zarzucił Atenom szantaż, mówił o uprawiających hazard "teoretykach gier" w rządzie i psioczył, że wygórowane obietnice "częściowo komunistycznego rządu" w Grecji nie powinny być finansowane przez pracowni wspiera rząd Ciprasa i zarzuca Gabrielowi podżeganie nastrojów.
Polityczni obserwatorzy przypuszczają, że socjaldemokrata chce ostrymi wystąpieniami pod adresem rządu w Atenach znów wyróżnić się w stosunku do Angeli Merkel.
Ale tymczasem nawet w szeregach opozycyjnych Zielonych mówi się o tym, że nie sposób jest zrozumieć powodów niechęci Ciprasa i jego ludzi. Kto w tych dniach pyta Angelę Merkel lub jej rzecznika Steffena Seiberta o Grecję, otrzymuje tę samą odpowiedź: "Robimy wszystko, aby utrzymać Grecję w strefie euro". Nota bene miejscem, w którym odbywają się negocjacje jest Bruksela, a decyzje podejmuje Eurogrupa na posiedzeniu ministrów finansów, powtarza Berlin w swoich statementach jak mantrę. W ten sposób rząd Angeli Merkel unika przypisania mu roli czarnej owcy, gdyby negocjacje z Grecją spaliły na panewce. Dlatego nie można też uzyskać od Berlina odpowiedzi na pytanie o plan B.
Szef niemieckiego resortu finansów Wolfgang Schäuble już od wielu dni nie wypowiada się na temat Grecji. Pogłoski, że Merkel i Schäuble nie mówią już jednym głosem, nie zostały potwierdzone. Jednakże o posiedzeniu Komisji Budżetowej Bundestagu dotyczącego negocjacji z Grecją poinformowało nie ministerstwo finansów Schäublego, lecz kancelaria Merkel. Sprawa Grecji jest sprawą dla przywódcy rządu.
"Grecki naród wiwatowałby na cześć Merkel"
Angela Merkel jest skłonna zapłacić wysoką cenę za pozostanie Grecji w strefie euro. W przeciwieństwie do Schäublego, sugeruje tygodnik "Der Spiegel". Najwidoczniej także w przeciwieństwie do niektórych posłów z otoczenia Merkel. Sekretarz klubu poselskiego chrześcijańskich demokratów Michael Grosse-Broemer powiedział, że "w razie potrzeby Grexit jest możliwy". Ale być może to też należy do tego politycznego pokera ws. Grecji.
Bundestag ma decydujący głos, jeśli w czasie negocjacji między Atenami i wierzycielami zostaną w najbliższych dniach powzięte decyzje ws. zaprowadzenia zmian w aktualnych programach pomocowych. Wtedy trzeba by w tej sprawie natychmiast zwołać posiedzenie. W takiej sytuacji obóz rządowy nie powinien odmówić wsparcia kanclerz Merkel, nawet, jeśli zgodzi się ona na dalsze kompromisy wobec Grecji. Kanclerz ma poparcie większości, słychać z szeregów Unii.
Akurat z Angelą Merkel, którą protestujący przeciwko polityce oszczędnościowej Grecy chętnie przedstawiali w karykaturach jako nazistkę, Ateny wiążą nadzieje. Minister finansów Grecji Janis Werufakis zażądał wręcz, aby zwróciła się do greckiego narodu w "speech of hope", podobnie jak po II wojnie światowej uczynił to w wystąpieniu adresowanym do Niemców ówczesny sekretarz stanu James Byrnes. Wtedy obiecał on Niemcom wsparcie gospodarcze. Po takim wystąpieniu grecki naród wiwatowałby na cześć niemieckiej kanclerz, zachęcał Warufakis dodając, że Angela Merkel mogłaby "przejąć stery nie tylko na rzecz Grecji, lecz także Europy".
Kompromiss in letzter Minute?
"Porażka euro byłaby porażką Europy“, powiedziała Angela Merkel przed pięciu laty na forum Bundestagu. Jej rzecznik zaznacza, że obowiązuje to także dzisiaj. Wyjście Grecji ze strefy euro mogłoby oznaczać początek końca strefy euro. To byłaby też porażka przywódczej roli Merkel w UE i fiasko, które przypisywano by przede wszystkim jej.
Ekonomiści oraz laureat nagrody Nobla Joseph Stiglitz ostrzegają przed tym, że koszty Grexit mogłyby wynieść tyle, ile upadłość Banku Lehman Brothers, który wywołał globalny kryzys finansowy. Inni nie rysują tak dramatycznych scenariuszy, ale nikt tak naprawdę nie wie, co stanie się dokładnie.
Grecki rząd "teoretyków gier" z Ciprasem i Warufakisem będzie podobno skłonny do kompromisu dopiero w ostatniej minucie szczytu UE w czwartek i piątek (25-26.06.2015) w przyszłym tygodniu, czyli kilka dni przed zakończeniem obecnego programu pomocowego.
Na ostatnim posiedzeniu zarządu CDU w Berlinie Angela Merkel miała powiedzieć, że wychodzi z założenia, że rząd Ciprasa chce wysondować, kto ma silniejsze nerwy. Jej komentarz do tego brzmiał: "No to bardzo proszę".
Anja Fähnle / Barbara Cöllen, Redakcja Polska Deutsche Welle